W ostatnich latach narasta u nas – podkręcana przez popularne media – obawa przed długotrwałymi, ponoć śmiertelnie niebezpiecznymi falami upałów. Ma to związek z ociepleniem klimatu, które już wkrótce – wg niektórych komentatorów – ma zamienić nasze miasta latem w „piekarniki” (itp.), nienadające się do życia.
Ocieplenie klimatyczne jest faktem. Czy jednak sytuacja jest aż tak rozpaczliwa, jak zarysowana powyżej? Poniższy wykres przedstawia średnią dekadową (całoroczną) liczbę dni z Tmax równą/wyższą od (kolejno) 23, 25 i 30 stopni. Wzrost liczby dni upalnych jest klimatycznie poważną zmianą. Ale 11 dni to ciągle zdecydowana mniejszość lata (choć coraz bardziej istotna), a w skali roku to tylko pogodowy margines.
Dane bazowe: OA / SMW / TNW / PIM / PIHM / IMGW / IMGW-PIB. Seria pierwotna. Opracowanie VarsoviaKlimat.pl.
Drugi wykres ukazuje liczby dni z Tmax<23,0°C, czyli chłodniejszych od tych które określam jako „letnie”, oraz liczby dni upalnych (Tmax≥30,0°C) w sezonie letnim (VI-VIII) w okresie 1881-2022. Faktycznie, liczba dni chłodnych/rześkich latem spada, a upalnych (jak wspomniano) – rośnie. Jednak do nazwania naszego lata „piekłem”, „piekarnikiem” itp. ciągle jeszcze daleko, skoro największa liczba dni upalnych w sezonie to 23 (rok 2015), czyli 25% wszystkich dni lata; a według najnowszej średniej 30-letniej, takich dni jest 9. Czyli mniej niż (średnio) co dziesiąty dzień meteorologicznego lata jest upalny. W większości nasze upały tylko minimalnie przekraczają 30,0°C.
Za to udział dni chłodnych/rześkich (Tmax<23,0°C) aż do lat 1990-tych był u nas bardzo duży, wahał się (orientacyjne) od ok. 45 do ok. 55 dni, czyli ok. 49% do ok. 60% wszystkich dni sezonu VI-VIII. Innymi słowy ponad połowa lata (w uśrednieniu) nie była ani upalna, ani nawet gorąca, ani „letnia”. Owszem, liczba chłodnych/rześkich dni letnich obecnie spada i w XXI stuleciu wynosi średnio około 30. Ale to ciągle trzykrotnie więcej, niż dni upalnych.
Zmierzamy w kierunku lata zdecydowanie cieplejszego niż kiedyś. Ale daleko jeszcze do tego, by warszawskie lata stały się „nieznośnie upalne” jako całość.
Dane bazowe: OA / SMW / TNW / PIM / PIHM / IMGW / IMGW-PIB. Seria pierwotna. Opracowanie VarsoviaKlimat.pl.
Trzeci wykres ukazuje najwyższe temperatury odnotowane w sezonach letnich (VI-VIII). Od pewnego czasu jesteśmy często ostrzegani przez meteorologów, że czekają nas temperatury jakich nigdy nie doświadczyliśmy, bijące wszelkie rekordy upału w Polsce. Być może tak będzie. Jednak linia trendu wykazuje wzrost średnich wartości absolutnych maksimów (ok. +0,4°C) mniejszy niż w przypadku innych parametrów termicznych. Poza tym wykres wskazuje, że rosnąca tendencja przedstawionego parametru wynika z częstszego występowania ekstremów bardzo wysokich, atoli nie rekordowych. Nie doświadczyliśmy jeszcze w trakcie obecnego ocieplenia takiego upału, jakiego nie byłoby w Warszawie dawniej, a warszawskich rekord upału został odnotowany już w XIX wieku i pozostaje aktualny.
Najwyższa oficjalnie odnotowana latem w naszym mieście temperatura to 38,0°C z roku 1892; najniższa sezonu letniego to 26,8°C z 1980. Co ciekawe, jeszcze w XXI stuleciu zdarzyło się lato bez upału (sezon 2008, dwa dni upalne pojawiły się wtedy dopiero we wrześniu).
Dane bazowe: OA / SMW / TNW / PIM / PIHM / IMGW / IMGW-PIB. Opracowanie VarsoviaKlimat.pl.
Wiele wskazuje na to, że powinniśmy przygotowywać się do dalszej zmiany klimatycznej; sezony letnie prawdopodobnie coraz częściej będą ciepłe/bardzo ciepłe, coraz rzadziej – zimne/chłodne. Konsekwencje krótko- i średnioterminowe dla mieszkańców Mazowsza będą różnorakie; i pozytywne, i negatywne. Atoli – moim zdaniem – wśród tych drugich zagrożeniem poważniejszym od nieznośnych upałów będzie postępujący deficyt wody, spadek poziomu wód powierzchniowych i podziemnych, wysuszanie środowiska, stepowienie środkowego Mazowsza.
VarsoviaKlimat.pl