RAPORTY SEZONOWE (2019-2025)

Strona główna RAPORTY SEZONOWE (2019-2025) Strona 2

[10] Jesień 2021: ciepła, z niewielkimi opadami

Tegoroczna jesień meteorologiczna (IX-XI) była zbliżona pod względem temperatury do normy z dwudziestu lat (2001-2020), jednak znacznie cieplejsza od norm XX wieku, oraz (tym bardziej) XIX i XVIII stuleci.

Średnia temperatura trzech miesięcy (według obliczenia) wyniosła 9,73°C w Warszawie (Okęcie). To wartość o 0,70 st. wyższa od średniej dla najnowszego 30-letniego okresu referencyjnego 1991-2020. Stosunek temperatury miesięcznej wobec tejże średniej jest następujący: wrzesień -0,3 st., październik +1,1 oraz listopad +1,4. W mojej klasyfikacji oznacza to odpowiednio kategorie „przeciętny” oraz dwukrotnie „lekko ciepły”. Najwyższą temperaturę jesieni odnotowano 10 września (26,1°C, średnia wieloletnia to 26,8°C), a najniższą 11 listopada (-1,8°C, norma -6,8°C). Tak wysokiej najniższej temperatury nie było jesienią od 2012 roku. Tegoroczny sezon był niemal bezprzymrozkowy.

Poniższy wykres ukazuje wzrostowy trend temperatury sezonu jesiennego od połowy XX wieku. Jesień 1998 roku (ze średnią temperaturą 6,50°C) pozostaje ostatnią, którą można zakwalifikować do bardzo chłodnych w ogólnej perspektywie historycznej. Od tamtej pory nie mieliśmy w Warszawie żadnej zimnej jesieni (w znaczeniu klimatycznym).

Dane: przetworzone dane IMGW-PIB. VarsoviaKlimat.pl.

Liczba dni ciepłych (Tmax≥20,0°C) wyniosła tej jesieni 13 (norma 15). Dni z Tmax≥15,0°C było 35 (36). Dni z Tmin<0,0°C (przymrozkiem) było tylko 6 (średnia ich liczba to 15).

Suma jesiennego opadu atmosferycznego 2021 roku wyniosła 76,6 mm wody (połowa sumy z poprzedniej jesieni 2020). To tylko 60% normy 30-letniej. Dni z mierzalnym opadem było 33, o 3 mniej niż normalnie, co stanowi kontynuację ogólnej tendencji spadku liczby dni opadowych w Warszawie. Najwyższy opad dobowy wyniósł 15,0 mm (18 września; średni wieloletni to 21,3 mm).

Liczba dni z burzą (grzmotami) wyniosła 0 (w mojej okolicy), choć przeciętnie bywają 3 takie dni. Poprzednia bezburzowa jesień była w roku 2014.

Średnia wilgotność względna powietrza wyniosła jesienią 80,3%, a więc powietrze było o prawie 3 punkty procentowe suchsze niż normalnie.

Średnie zachmurzenie nieba wyniosło 63% w Warszawie, a więc nieco mniejsze od przeciętnego (66%). Zachmurzeniem wyraźnie mniejszym od normalnego wyróżnił się październik. Listopad był nieco bardziej pochmurny niż normalnie, wrzesień był pod względem zachmurzenia typowy. Usłonecznienie w całym sezonie (wg obliczenia) wyniosło 345,2 godzin, jest więc dość znaczne, wynosząc 112% normalnego; przesądził o tym październik (usłonecznienie września i listopada było zbliżone do średniego wieloletniego).

Jesień była dość spokojna w atmosferze; średnia prędkość wiatru (11,8 km/h) jest niższa od przeciętnej (12,9 km/h). Jesień to tradycyjna pora wichur w stolicy, w tym roku silniejszym wiatrem wyróżniły się dni 21-22 października i 18-20 listopada, w tym pierwszym przypadku wicher związany z niżem skandynawskim „Ignatz/Hendrik” spowodował pewne szkody w mieście. W drugim przypadku silny wiatr był skutkiem intensywnej cyrkulacji niżowo-strefowej zachód-wschód. To charakterystyczne, że tego typu sytuacje baryczne obecnie zwracają uwagę, a kiedyś były czymś zwyczajnym (i bywały znacznie intensywniejsze).

Średni stan wody wiślanej (punkt pomiarowy Bulwary) jesienią 2021 roku wyniósł 137 cm; to znacznie poniżej normy 30-letniej (154 cm); jesienią 2020 roku woda była jeszcze niższa. Najwyższy stan wody był 7 września (420 cm), najniższy 20 listopada (72 cm).

Dość ciepło (zwłaszcza w październiku i listopadzie), skromne opady, niska woda wiślana – to obraz tegorocznej warszawskiej jesieni w jednym zdaniu.

VarsoviaKlimat.pl

*****

(Obliczenia parametrów meteorologicznych dokonane przez autora i na jego odpowiedzialność na podstawie danych obserwacyjnych IMGW-PIB ze stacji meteorologicznej na lotnisku międzynarodowym Okęcie i innych źródeł, a także obserwacji własnych).

[9] Lato 2021 było bardzo ciepłe. Zajęło jedenaste miejsce w rankingu!

Narzekań na tegoroczne lato było u nas chyba jeszcze więcej, niż na wiosnę. W czerwcu narzekano, że za gorąco. W lipcu – że za dużo pada, a w sierpniu – że za dużo pada i jest zimno. A ponieważ w ocenach historii pogody zwykle jest tak, że późniejsze wspomnienia przesłaniają wcześniejsze, to część rodaków uznała, że całe lato (czerwiec-lipiec-sierpień) był mokre i zimne. Ten pierwszy wniosek jest zgodny z prawdą, ten drugi – nie. Gdy oceniamy całość lata, pod uwagę trzeba brać w podsumowaniu wszystkie trzy miesiące, a nie jeden czy dwa z nich. I tu podstawowym kryterium oceny jego ciepłoty jest średnia temperatura tychże trzech miesięcy. Gorące miesiące – czerwiec z lipcem przesądziły o tym, że mimo dużo chłodniejszego sierpnia, całe lato zajęło 11. miejsce w moim rankingu najcieplejszych!

Średnia temperatura trzech miesięcy (według obliczenia) wyniosła 19,90°C na stacji Warszawa-Okęcie. To wartość wyższa o 1 stopień od średniej najnowszego 30-letniego okresu referencyjnego 1991-2020 i aż o 2,53 st. od wartości tegoż parametru dla okresu 1961-1990. Temperatura czerwca +2,5 st. w stosunku do normalnej, lipca +2,3. Szansę na rekordowo ciepłe lato zniweczył chłodny sierpień (-1,8 st.); warto jednak zauważyć, że odchylenie sierpnia wobec normy 1961-1990 wyniosło tylko -0,1 st. Najwyższą temperaturę lata odnotowano 14 lipca (32,9°C), a najniższą 1 czerwca (6,4°C).

Poniższy wykres ukazuje wzrostowy trend temperatury sezonu letniego od połowy XX wieku. W okresie 1951-1991 wszystkie sezony letnie są chłodniejsze od tegorocznego.

Dane: przetworzone dane IMGW-PIB. VarsoviaKlimat.pl.

Liczba dni gorących/upalnych (Tmax≥25,0°C) wyniosła tego lata 47, czyli o 4 więcej niż wynosi średnia dla okresu 1991-2020; w czerwcu było 19, w lipcu 22, w sierpniu tylko 6 (zamiast normalnych 14). Dni chłodnych (Tmax<20,0°C) było w czerwcu tylko 2, w lipcu żaden (to się bardzo rzadko zdarza, ostatnio w roku 2006), za to w sierpniu aż 13 (ostatnio tak wiele było w roku 1993). W sumie dni chłodnych jest 15, czy tyle co normalnie. Tę ostatnią statystykę „nadrobił” swoimi chłodami sierpień.

Lato 2021 było bardzo mokre. Suma opadu atmosferycznego wyniosła 380,5 mm wody, lokując ten sezon w czołówce najbardziej deszczowych – na siódmym miejscu w moim historycznym rankingu. Jest to aż 184% normy! Opady skupiły się (głównie w postaci gwałtownych ulew i burz) w lipcu i sierpniu. Dni z mierzalnym opadem było 39, tylko o 3 więcej niż normalnie. Najwyższy opad dobowy wyniósł 37,1 mm (16 sierpnia). Dni z burzą (grzmotami) wystąpiły w 19 dniach, tylko o 1 więcej niż normalnie; jednak bardzo burzowa była pierwsza połowa lipca.

Średnia wilgotność względna powietrza wyniosła latem 71,6%, to najwyższa wartość od roku 2011; na stosunkowo wysoką wilgotność decydujący wpływ miały wilgotne miesiące lipiec i sierpień (zwłaszcza ten drugi). Czerwiec był suchszy.

Średnie zachmurzenie nieba wyniosło 56% w Warszawie, czyli bardzo zbliżone do normalnego, jednak zachmurzenie ulegało silnym wahaniom: czerwiec był stosunkowo pogodny (44%), a sierpień bardzo pochmurny (66%). Ogólne usłonecznienie w całym sezonie (wg obliczenia) wyniosło 757,5 godzin, czyli w granicach normalnego (103% średniego wieloletniego). Duże usłonecznienie miał czerwiec, a przeciwnie bardzo małe – sierpień (175,8 h, poprzednio jeszcze mniej słoneczny sierpień był w roku 2006).

Średnia prędkość wiatru latem (10,3 km/h) jest bardzo niska, poprzednie jeszcze mniej wietrzne lato było w roku 1964.

Średni stan wody wiślanej (punkt pomiarowy Bulwary godz. 6:00) latem 2021 – pomimo obfitych deszczów w lipcu i sierpniu – wyniósł tylko 107 cm, czyli o 81 cm mniejszy od średniego za okres 1991-2020. Najwyższy stan wody był 11 sierpnia (232 cm), najniższy 25 czerwca (60 cm).

Tegoroczne lato wydaje się potwierdzać, że w ramach trwającego ocieplenia klimatycznego ciągle jest możliwe występowanie „zaskakująco” chłodnych miesięcy (zwłaszcza w stosunku do nowych norm). Przewagę jednak mają miesiące ciepłe, a nawet bardzo ciepłe. Kontynuowany jest też zauważalny trend w kierunku w kierunku wzrostu sum opadowych.

VarsoviaKlimat.pl

*****

(Obliczenia parametrów meteorologicznych dokonane przez autora i na jego odpowiedzialność na podstawie danych obserwacyjnych IMGW-PIB ze stacji meteorologicznej na lotnisku międzynarodowym Okęcie i innych źródeł, a także obserwacji własnych).

[8] Wiosna 2021 była chłodna… jak na obecne czasy

Narzekań na tegoroczną wiosnę było u nas co niemiara. Zwłaszcza kwiecień i maj rozczarowały wielu bo były chłodne, a niekiedy zimne. Faktycznie, średnia temperatura wiosny była najniższą od roku 2013, a w obecnym XXI stuleciu znajdziemy jeszcze tylko dwie wiosny chłodniejsze od tegorocznej (w latach 2005 i 2006). Jednak gdy spojrzymy na dane z XX wieku, a zwłaszcza sprzed roku 1981, to wiosen zimniejszych od tegorocznej znajdziemy wiele.

Średnia temperatura trzech miesięcy (według obliczenia) wyniosła 7,80°C na stacji Warszawa-Okęcie. To wartość niższa o 1,13 stopnia od średniej najnowszego 30-letniego okresu referencyjnego 1991-2020, jednak wyższa o 0,47 st. od wartości tegoż parametru dla okresu 1951-1980. Temperatura marca była w normie, maja -1,5 st. w stosunku do normalnej, jednak najzimniejszy wobec normy był kwiecień (-2 st.). Najwyższą temperaturę wiosny odnotowano 11 maja (26,8°C), a najniższą 10 marca (-6,6°C).

Poniższy wykres ukazuje wzrostowy trend temperatury sezonu wiosennego od połowy XX wieku. Nie może być wątpliwości co do dwóch kwestii: wiosenny klimat Warszawy ociepla się, a chłód tegorocznej wiosny nie byłby dawniej niczym szczególnym. Ma charakter tylko korekty tendencji wzrostowej, przynajmniej na razie.

Dane: przetworzone dane IMGW-PIB. VarsoviaKlimat.pl.

Liczba dni ciepłych (Tmax≥20,0°C) wyniosła tej wiosny 11, czyli znacznie mniej niż wynosi średnia (20) dla okresu 1991-2020; szczególnie dotkliwy był dla wielu osób niedostatek takich dni w maju, gdy było ich tylko 7, zamiast przeciętnych 15. To jest drugi z kolei maj, który poskąpił takich dni (w roku 2020 miał ich jeszcze mniej, 6). Dni z mrozem i przymrozkami (z Tmin<0,0°C) było 23, czyli niezbyt wiele, skoro norma to 21 (dla ostatniego 30-lecia), a dla okresu 1981-2010 wynosi właśnie 23.

Suma opadu atmosferycznego wiosną 2021 roku wyniosła 141,2 mm wody, o ponad 20 mm więcej niż normalnie; wiosna miała więcej opadów niż sześć jej bezpośrednich poprzedniczek, co jest pozytywne, dając nadzieję na przyhamowanie postępującego procesu „wysuszania” Warszawy wiosną (będącego skutkiem rosnących temperatur przy stabilizacji sum opadowych). Dni z mierzalnym opadem było 40, o 3 więcej niż normalnie. Najwyższy opad dobowy wyniósł 20,5 mm (14 kwietnia). Dni z burzą (grzmotami) wystąpiły 3 razy (2 w kwietniu i 1 w maju), choć przeciętnie jest ich wiosną 7.

Co ciekawe, mimo że wiosnę powszechnie uznano za bardzo chłodną, a nawet niezwykle zimną, to oficjalnie w stolicy nie zanotowano pokrywy śnieżnej na ziemi (min. 1 cm), choć padał on w marcu w siedmiu dniach, w kwietniu w czterech, a w maju w jednym dniu (a raczej w nocy z 7/8).

Średnia wilgotność względna powietrza wyniosła wiosną 70,9%, to najwyższa wartość od roku 2013, a jednak tylko o 1,6 punktu procentowego większa od przeciętnej dla 30-lecia 1991-2020.

Średnie zachmurzenie nieba wyniosło 66% w Warszawie, jest większe od przeciętnego (60%). Wszystkie trzy miesiące były bardziej pochmurne niż normalnie, nie można tej wiosny uznać za pogodną. Ogólne usłonecznienie w całym sezonie (wg obliczenia) wyniosło 461,9 godzin, czyli 87% średniego wieloletniego. Ostatnio (nieco) mniej słoneczna wiosna była w roku 2017.

W kwietniu, a bardziej w maju, często dokuczały nam zimne wiatry. A jednak średnia prędkość wiatru wiosną (12,6 km/h) jest o 1,3 km/h niższa od przeciętnej dla tej pory roku. Nie było nadzwyczajnych wichur.

Średni stan wody wiślanej (punkt pomiarowy Bulwary godz. 6:00) wiosną 2021 wyniósł 196 cm, najwyższy od roku 2017, ale o 53 cm mniejszy od średniego za okres 1991-2020. Najwyższy stan wody był 3 marca (357 cm), najniższy 15 kwietnia (128 cm).

Tegoroczna wiosna, ze swoimi stosunkowo niskimi temperaturami i dość znacznymi opadami, zapewne poprawiła klimatyczny bilans wodny w regionie warszawskim. Jednak dla usunięcia wieloletniego deficytu wilgoci potrzeba kolejnych sezonów odpowiednio wilgotnych i nie za ciepłych. Okaże się, czy tegoroczne lato będzie stanowić kontynuację tendencji poprawy bilansu wodnego, zarysowanej zimą 2020/21 oraz wiosną 2021. Moim zdaniem nie ma powodów do wielkiego optymizmu w tej kwestii, w sytuacji silnego trendu ocieplania i wysuszania sezonów letnich na Mazowszu.

VarsoviaKlimat.pl

*****

(Obliczenia parametrów meteorologicznych dokonane przez autora i na jego odpowiedzialność na podstawie danych obserwacyjnych IMGW-PIB ze stacji meteorologicznej na lotnisku międzynarodowym Okęcie i innych źródeł, a także obserwacji własnych).

[7] Zima 2020/2021 była jednak stosunkowo łagodna

Miniona zima, wbrew licznym zapowiedziom i opiniom medialnym, była (w podsumowaniu) cieplejsza niż normalnie.

Średnia temperatura trzech miesięcy (według obliczenia) wyniosła -0,50°C na stacji Warszawa-Okęcie. To wartość wyższa o 0,22 stopnia nawet od średniej najnowszego, historycznie bardzo ciepłego 30-letniego okresu referencyjnego 1991-2020. Decydujący wpływ na taki wynik miał łagodny grudzień (Tśr 1,9°C, o 2,1 stopni powyżej średniej wieloletniej). Styczeń też miał temperaturę wyższą od normalnej, minimalnie, ale jednak. Luty przyniósł dwutygodniową falę mrozu ze śniegiem, która wywołała wielką sensację w popularnych mediach i wśród wielu obserwatorów i komentatorów wieszczących nadejście skrajnie, a nawet rekordowo mroźnego lutego. Te oczekiwania i zapowiedzi się nie sprawdziły, gdyż rekordowo silne ocieplenie pod koniec miesiąca zdołało podnieść ogólną temperaturę miesiąca do wartości niewiele niższej od normalnej. Najwyższą temperaturę zimy odnotowano 25 lutego (18,3°C, to historyczny warszawski rekord ciepła dla sezonu zimowego!), a najniższą 18 stycznia (-20,6°C, poprzednio notowano na minusie „20-tkę” w lutym 2012 roku).

Poniższy wykres ukazuje wzrostowy trend temperatury sezonu zimowego od połowy XX wieku. Zwraca uwagę, że od roku 1985 kolejne najzimniejsze sezony z okresów kilkuletnich są coraz łagodniejsze. Dotyczy to także zimy 2020/21, którą niektórzy zdążyli już ocenić jak „bardzo mroźną”. Nic nie wskazuje na to, aby 2-tygodniowa fala lutowego mrozu która wywołała sensację, była czymś więcej niż tylko incydentem, chwilową korektą wzrostowej tendencji temperatury warszawskich zim.

Dane: przetworzone dane IMGW-PIB. VarsoviaKlimat.pl.

Liczba dni łagodnych/ciepłych (Tmax≥5,0°C) wyniosła tej zimy 22, czyli dokładnie tyle, ile wynosi średnia dla okresu 1981-2010; ciekawy wynik jak na rzekomo nader „mroźną” zimę. Dni z całodobowym mrozem, czyli Tmax<0,0°C, było 26; nawet w ciepłym 30-leciu 1991-2020 takich dni było średnio 29. Dni z Tmin<0,0°C (mrozem/przymrozkiem) było 61 (tyle co przeciętnie).

Suma opadu atmosferycznego w zimie 2020/21 wyniosła 98,0 mm wody, czyli jest niemal identyczna z normą 30-letnią. Dni z mierzalnym opadem było 38, o 7 mniej niż normalnie, co stanowi kontynuację ogólnej tendencji spadku liczby dni opadowych w Warszawie. Najwyższy opad dobowy wyniósł 12,8 mm (3 lutego). Dni z burzą (grzmotami) nie było.

W mediach pojawiały się opinie, że w styczniu – a zwłaszcza w lutym – spadły i zalegały na ziemi bardzo znaczne ilości śniegu. Jest to prawdą tylko na tle ostatnich kilku zim. Suma opadu śniegu od grudnia do lutego wyniosła w Warszawie 42 cm, to mniej niż wynosi średnia okresów wieloletnich. Sumaryczna wysokość pokrywy śnieżnej na ziemi (dotychczas w obecnym sezonie śniegowym) to 267 cm; nawet dla poprzedniej dekady 2011-2020 (bardzo mało śnieżnej) ta wartość jest większa, wynosi średnio 310 cm. Historycznie patrząc, dane śniegowe obecnego sezonu nie są imponujące (choć dla całego sezonu śniegowego mogą jeszcze ulec zmianie, czyli poprawie, w marcu).

Średnia wilgotność względna powietrza wyniosła zimą 86,9%, czyli była ogólnie w normie.

Średnie zachmurzenie nieba wyniosło 81% w Warszawie, jest większe od przeciętnego (76%). Grudzień i styczeń były bardziej pochmurne niż normalnie, przeciwnie luty – nieco pogodniejszy niż zwykle. Ogólne usłonecznienie w całym sezonie (wg obliczenia) wyniosło 116,8 godzin, czyli 89% średniego wieloletniego.

Zima była w ogólności spokojna w atmosferze; jej średnia prędkość wiatru (12,9 km/h) jest wyraźnie poniżej przeciętnej dla tej pory roku (14,8 km/h). Nie było tradycyjnych wichur zimowych, powodowanych przez nasuwające się z zachodu głębokie układy niżowe zwane „orkanami”. Silniejsze wiatry południowo-wschodnie wystąpiły 6-9 grudnia, a słabsze 7-8 lutego, jednak w tym drugim przypadku połączone z padającym śniegiem i zawieją, która wywołała sensację w mediach. Kiedyś podobne – albo znacznie silniejsze – zawieje były zimą zjawiskiem może niezbyt częstym, jednak normalnym.

Średni stan wody wiślanej (punkt pomiarowy Bulwary) zimą 2020/2021 wyniósł 137 cm, czyli znacznie poniżej średniej 30-letniej (195 cm). Najwyższy stan wody był 9 lutego (269 cm), najniższy 20 i 22 grudnia (73 cm). W styczniu i lutym, podczas mrozów pojawiały się na rzece kra i śryż. Jednak alarmistyczne medialne ostrzeżenia przed powodzią zatorową, a później roztopową, nie sprawdziły się w rejonie Warszawy. Tak się nie stało, ponieważ mrozy trwały za krótko, a śniegu nie było dość dużo.

Zimą wystąpiły dwie istotne fale mrozów: silniejsza, jednak krótkotrwała w dniach 15-19 stycznia oraz słabsza ale dłuższa, około dwutygodniowa w okresie 6-18 lutego; oba te wydarzenia, a zwłaszcza to drugie, spowodowały wysyp komentarzy medialnych zapowiadających skrajnie mroźną zimę (a nawet nową „zimę stulecia” z 30-stopniowymi mrozami). Nie brakowało też opinii, że mrozy te oznaczają koniec ocieplenia klimatu, a nawet miały zaprzeczać jego istnieniu. Jednak analiza przebiegu tej zimy na tle wieloletnich danych historycznych, nie upoważnia do wyciągania takich wniosków.

Stosunkowo wysokie opady, jak również istotniejsza niż w ostatnich latach pokrywa śnieżna, niewątpliwie przyczyniły się do pewnej poprawy klimatycznego bilansu wodnego w regionie warszawskim, zwłaszcza ilości wilgoci w powierzchniowych warstwach gleby. Jednak wyrażane niekiedy opinie o radykalnej poprawie stanu głębszych warstw oraz poziomu wód powierzchniowych, a nawet o zakończeniu tendencji narastania posuchy w naszym środowisku, wydają się przedwczesne. Jeden sezon to za mało dla takiej zmiany, do tego potrzeba dużego nawilgocenia środowiska mazowieckiego przez co najmniej kilka lat, i to najlepiej przy niezbyt wysokich temperaturach powietrza. Na razie nie widać powodów, by oczekiwać takiego rozwoju wydarzeń w bliskiej przyszłości.

VarsoviaKlimat.pl

*****

(Obliczenia parametrów meteorologicznych dokonane przez autora i na jego odpowiedzialność na podstawie danych obserwacyjnych IMGW-PIB ze stacji meteorologicznej na lotnisku międzynarodowym Okęcie i innych źródeł, a także obserwacji własnych).

[6] Jesień 2020: bardzo ciepła, z wysoką sumą opadu

Tegoroczna jesień (meteorologiczna, IX-XI) była znacznie cieplejsza niż normalnie; lokuje się w historycznej czołówce najcieplejszych.

Średnia temperatura trzech miesięcy (według obliczenia) wyniosła 10,87°C w Warszawie (Okęcie). To wartość o 1,84 stopnia wyższa od średniej dla właśnie skompletowanego, najnowszego 30-letniego okresu referencyjnego 1991-2020. Wszystkie trzy miesiące – wrzesień, październik i listopad – były cieplejsze niż normalnie (odpowiednio +1,5, +2,2 i +1,9 stopni przewagi nad średnimi wieloletnimi). W mojej klasyfikacji oznacza to odpowiednio kategorie „lekko ciepły”, „ciepły” i znowu „lekko ciepły”. Najwyższą temperaturę jesieni odnotowano 16 września (28,7°C, przeciętna 26,1°C), a najniższą 26 listopada (-4,9°C, norma -7,6°C).

Poniższy wykres ukazuje wzrostowy trend temperatury sezonu jesiennego od połowy XX wieku. Zwraca uwagę, że od roku 1998 żadna jesień nie miała wartości poniżej 8 stopni, podczas gdy w czasach wcześniejszych takich jesieni było sporo. Jak się wydaje, jest to jeden z wielu symptomów trwałości ocieplenia sezonu jesiennego które jest długotrwałą tendencją, a nie chwilowym odchyleniem wynikłym z jakichś „ciepłych wyskoków”. Innymi słowy, czynnikiem jeszcze istotniejszym od pojawiania się bardzo ciepłych jesieni, jest stopniowy zanik tych zdecydowanie chłodnych.

Dane: przetworzone dane IMGW-PIB. VarsoviaKlimat.pl.

Liczba dni ciepłych (Tmax≥20,0°C) wyniosła tej jesieni 20 (norma 12). Dni z Tmax≥15,0°C było 44 (34). Dni z Tmin<0,0°C (przymrozkiem) było 5 (średnia ich liczba to 17).

Suma jesiennego opadu atmosferycznego 2020 roku wyniosła 151,9 mm wody. To 32,3 mm ponad normę 30-letnią. Za mało jednak, by powstrzymać zauważalny w ostatnich 30 latach trend spadkowy opadu jesiennego. Dni z mierzalnym opadem było 32, o 7 mniej niż normalnie, co stanowi kontynuację ogólnej tendencji spadku liczby dni opadowych w Warszawie. Najwyższy opad dobowy wyniósł 30,7 mm (13 października; średni wieloletni to 19,2 mm).

Liczba dni z burzą (grzmotami) wyniosła 3 (w mojej okolicy); to nic nadzwyczajnego, gdyż tyle właśnie pojawia się jesienią normalnie. Nietypowe jest to, że dwa dni burzowe były w październiku, bo rzadko się zdarza, by w tym miesiącu był więcej niż jeden (poprzednio w roku 2006, a najczęściej burz w październiku nie ma).

Średnia wilgotność względna powietrza wyniosła jesienią 84,0%, czyli była ogólnie w normie.

Średnie zachmurzenie nieba wyniosło 69% w Warszawie, cokolwiek większe od przeciętnego (66%). Wrzesień był znacznie pogodniejszy niż normalnie, październik i listopad – bardziej pochmurne niż przeciętnie. Usłonecznienie w całym sezonie (wg obliczenia) wyniosło 296,9 godzin, a więc jest prawie równe normalnemu z 30-lecia 1981-2010.

Jesień była w ogólności nadzwyczajnie spokojna w atmosferze; średnia prędkość wiatru (10,2 km/h) to wartość rekordowo niska dla tego parametru na stacji Okęcie. Charakterystyczny był zupełny brak tradycyjnych wichur jesiennych, związanych z szybkim przesuwaniem się nad Mazowszem głębokich atlantyckich układów niżowych.

Średni stan wody wiślanej (punkt pomiarowy Bulwary) jesienią 2020 roku wyniósł 123 cm; to więcej niż w dwóch latach poprzednich, ale jednak wyraźnie poniżej normy 30-letniej (154 cm). Jak widać, stosunkowo wysokie opady września i października nie wystarczyły do przywrócenia rzece jej tradycyjnego poziomu wody. Na razie nie widać tendencji w kierunku „odrobienia strat” poziomu Wisły w Warszawie, jakie powstały w ostatnich, bardzo ciepłych latach. Najwyższy stan wody był 19 października (353 cm), najniższy 26 września (tylko 38 cm).

Ocieplenie klimatu Warszawy trwa. W najbliższych miesiącach okaże się, czy pomimo tego nadchodząca zima przyniesie nam istotny mróz i śnieg (w przeciwieństwie do poprzedniej, rekordowo ciepłej i bezśnieżnej).

VarsoviaKlimat.pl

*****

(Obliczenia parametrów meteorologicznych dokonane przez autora i na jego odpowiedzialność na podstawie danych obserwacyjnych IMGW-PIB ze stacji meteorologicznej na lotnisku międzynarodowym Okęcie i innych źródeł, a także obserwacji własnych).

[5] Lato 2020: ciepłe, z wysoką sumą opadu

Tegoroczne lato (meteorologiczne) było cieplejsze niż przeciętnie, a jeśli popatrzeć na wartości średnie obowiązujące do końca XX wieku, to można je sklasyfikować jako bardzo ciepłe.

Średnia temperatura trzech miesięcy (według mojego obliczenia) wyniosła 19,73°C w Warszawie. To wartość prawie o jeden stopień wyższa od średniej dla właśnie skompletowanego, najnowszego 30-letniego okresu referencyjnego 1991-2020 (18,90°C). Przewaga cieplna lata tegorocznego nad wcześniejszymi okresami referencyjnymi jest jeszcze większa. Tylko lipiec miał temperaturę niższą od średniej 30-letniej (o 0,7°C), jednak tak czerwiec, jak i sierpień nadrobiły tę stratę z nawiązką. Odchylenia średnich temperatur od norm (1991-2020) wyniosły: dla czerwca +1,7°C (ciepły), lipca -0,7°C (w normie), sierpnia +1,5°C (ciepły).

Poniższy wykres ukazuje wyraźnie wzrostowy trend temperatury sezonu letniego trwający od półwiecza, i który przyspieszył od początków XXI wieku.

 

Dane: przetworzone dane IMGW-PIB. VarsoviaKlimat.pl.

Liczba dni gorących/upalnych (Tmax ≥ 25,0°C) wyniosła tego lata 47. To znacznie mniej niż rok i dwa lata wcześniej, ale więcej niż wynosiły jeszcze niedawno wartości średnie dla tegoż parametru. Aż trudno uwierzyć, że latem 1980 roku takich dni było… 11.

Dane: przetworzone dane IMGW-PIB. VarsoviaKlimat.pl.

Suma opadu atmosferycznego latem 2020 roku wyniosła 307,7 mm wody. To dużo, bo o ponad 100 mm więcej niż przeciętnie; ostatnio więcej było deszczu w sezonie letnim 2011. Przemożny wpływ na tak wysoką wartość miał rekordowo opadowy czerwiec (165,7 mm). Dni z mierzalnym opadem było 42, o 5 więcej niż normalnie. Wydawałoby się więc, że długotrwały deficyt wilgoci w warszawskim środowisku został zażegnany; a jednak tak nie jest, o czym świadczą choćby niskie poziomy wody wiślanej. Było to skutkiem długich okresów pogód stosunkowo ciepłych i posusznych w lipcu i (zwłaszcza) sierpniu. Miesięczne sumy opadowe nie mówią całej prawdy o bilansie wodnym, czyli stosunku opadu do parowania. Suma opadu w sierpniu była wysoka (94,5 mm), ale aż 84% tego deszczu spadło w ostatniej dekadzie miesiąca; wcześniej sierpień (z wyjątkiem dwóch dni) był prawie bezopadowy, a parowanie silne, z powodu wysokich temperatur.

Liczba dni z burzą (grzmotami) wyniosła 19 (w mojej okolicy), czyli w granicach normy; trzeba jednak odnotować, że rekordowo burzowy był czerwiec (12 dni).

Średnia wilgotność względna powietrza wyniosła latem 69,6%, czyli nieco poniżej średniej wieloletniej z okresu 1981-2010 (71,2%), pomimo wysokiej sumy opadu, co dowodzi, że bilans wilgoci nie był tak korzystny, jak by na to wskazywała suma opadowa deszczu.

Jak każdego lata, media często alarmowały o gwałtownych zjawiskach atmosferycznych: burzach, gradobiciach, silnych wiatrach. I jak zwykle, nie wszystkie takie alarmy się sprawdzały. Owszem, występowały silne porywy wiatru podczas burz, jednak atmosfera była ogólnie spokojna (zwłaszcza w lipcu i sierpniu); średnia prędkość wiatru (10,7 km/h) była wręcz skrajnie niska. Należy jednak odnotować gwałtowny szkwał w dniu 30 sierpnia (związany z niżem bałkańskim „Marlis”), który spowodował szkody w mieście. Druga połowa czerwca była burzowa, deszczowa i parna w stylu niemalże subtropikalnym.

Średnie zachmurzenie nieba latem wyniosło 58% w Warszawie, było więc zbliżone do przeciętnego. Najbardziej pogodna była pierwsza połowa sierpnia, a najbardziej pochmurna – jego ostatnia dekada. Zachmurzenie było większe od normalnego w czerwcu (mimo to, miesiąc ten był ciepły).

Średni stan wody wiślanej (punkt pomiarowy Bulwary) latem 2020 roku wyniósł 146 cm; ostatnio wyższy był w roku 2014. Nie jest to jednak wystarczający powód do radości, że Wisła powraca do swoich tradycyjnych poziomów. Jest to zaledwie górna strefa stanów niskich, a wartość średnia za okres 1991-2019 wynosi 189 cm. Najwięcej wody w rzece było w czerwcu, średnio 197 cm; ale to też mierny wynik, zważywszy, że miesiąc ten miał rekordowo wysokie opady w Warszawie. Najwyższy stan był 28 czerwca (457 cm), najniższy 21 sierpnia (41).

Nie ma powodu do stwierdzenia, że wieloletnia tendencja spadku poziomów wód powierzchniowych na środkowym Mazowszu została zahamowana przez (okresowe) obfite deszcze lata 2020 roku. Opady takie – jak dotąd – nie równoważą silniejszego parowania, spowodowanego wzrostem temperatury powietrza. Uratowały nas jednak w tym roku przed bardzo poważną posuchą.

VarsoviaKlimat.pl

*****

(Obliczenia parametrów meteorologicznych dokonane przez autora i na jego odpowiedzialność na podstawie danych obserwacyjnych IMGW-PIB ze stacji meteorologicznej na lotnisku międzynarodowym Okęcie i innych źródeł, a także obserwacji własnych).

[4] Wiosna 2020: ciepły marzec, umiarkowany kwiecień, chłodny maj

Tegoroczna wiosna (meteorologiczna) wykazała przyhamowanie rozpędzonego ocieplenia warszawskiego klimatu. Była wyraźnie chłodniejsza od swoich poprzedniczek z okresu 2014-2019; dopiero wiosna 2013 była jeszcze chłodniejsza od tegorocznej, głównie z powodu bardzo zimnego marca (który stanowił przedłużenie zimy).

Średnia temperatura trzech miesięcy według mojego obliczenia, wyniosła 8,63°C w Warszawie. To wyraźnie poniżej wartości średniej dla właśnie skompletowanego, najnowszego 30-letniego okresu referencyjnego 1991-2020 (8,93°C), ale nieco powyżej normy z okresu poprzedniego 1981-2010 (8,59°C). O relatywnie niskiej temperaturze tegorocznej wiosny przesądził bardzo chłodny maj. Odchylenia średnich temperatur od norm (1991-2020) wyniosły: dla marca +1,7°C (lekko ciepły), kwietnia -0,2°C (w normie), maja -2,4°C (chłodny).

Poniższy wykres mówi nam wiele o ewolucji temperatury warszawskiej wiosny w ostatnich 70-ciu latach. Na przykład to, że tegoroczna wiosna, która na tle ostatnich kilkunastu lat wygląda chłodno, aż do wczesnych lat 1980-tych znalazłaby się w grupie… najcieplejszych!

Dane: przetworzone dane IMGW-PIB.

Wyraźna jest też cykliczność wzrostu temperatury: po wartościach okresowo najwyższych następują spadki, a po nich znowu wzrost. Spadki te mają więc charakter korekt ogólnego trendu wzrostowego. Mamy z taką do czynienia obecnie, więc wydaje się prawdopodobnym, że kolejna wiosna w roku 2021 nie będzie rekordowo czy choćby skrajnie ciepła, że korekta potrwa dłużej niż jeden sezon. Choć przykład korekty roku 2013 wskazuje, że może być inaczej, skoro klimat wiosny ociepla się (jak dotąd) coraz szybciej.

Dobowy przebieg temperatur maksymalnych tegorocznej wiosny (wykres poniżej) wskazuje, że im bardziej wiosna była zaawansowana, tym niższe były temperatury w stosunku do normy. Około 20 kwietnia linie trendu normalnego i tegorocznego przecinają się, i odtąd tegoroczna pozostawała na niższym poziomie. Rzadkie zjawisko w XXI wieku.

Dane: przetworzone dane IMGW-PIB.

Suma opadu atmosferycznego wiosną 2020 roku wyniosła 87,8 mm wody. To mało, tylko 74% normy z okresu 1981-2010. To oznacza, że dość solidny opad majowy wystarczył aby zazielenić roślinność i ulżyć zwłaszcza roślinności o płytkim ukorzenieniu, ale nie wystarczy ani żeby ponieść poziomy wód podziemnych, ani nawet powierzchniowych (rzeki, jeziora). Jednak na korzyść deficytu wody działają nie tylko zbyt niskie sumy opadów, lecz także liczby dni z mierzalnym opadem (co najmniej 0,1 mm). Takich było wiosną 25, a typowo powinno być 37. Jest to jednak zgodne z ogólną tendencją spadku liczby dni opadowych w Warszawie. Trzeba dodać, że narastająca koncentracja opadów w krótkich okresach jest z zasady niekorzystna dla bezpieczeństwa mazowieckiego środowiska. W tym roku aż 77% całości opadu wiosennego przypadło na maj. A normalnie jest to 46%. Kwiecień był prawie bezopadowy.

Sytuację środowiska w zakresie wilgoci dodatkowo pogarsza fakt, że zima 2019/20 była na Mazowszu (jak i w niemal całym kraju poza górami) praktycznie całkowicie bezśnieżna. Dlatego kolejny rok nie było w regionie warszawskim żadnych wiosennych roztopów, które tradycyjnie spełniały ważną rolę dostarczyciela wilgoci dla gleby na przednówku, w chwili startu wyższych temperatur, a co za tym idzie, silniejszego parowania wilgoci. Ostatnio klasyczne, duże wiosenne roztopy miały miejsce 10 lat temu (skromniejsze były jeszcze wiosną 2013). Gleba, która po zimie nie jest nasączona wodą, a nawet jest wręcz sucha (z braku mrozów proces parowania był silniejszy niż tradycyjnie w zimie), stanowi podatny grunt do szybkiego wysuszenia gdy tylko wystąpi niedostatek opadów wiosną, albo latem, jeżeli wiosną opadów nie było dość dużo, aby ziemię zabezpieczyć przed ewentualną posuchą letnią.

Średnia wilgotność względna powietrza wyniosła wiosną 58,9%, czyli dużo poniżej średniej wieloletniej (71,5%). Marzec i kwiecień miały wartości rekordowo niskie! A co szczególnie zwraca uwagę: maj – mimo, że przecież opady miał wyższe od przeciętnych – to jednak wilgotność (66%) też wykazał mniejszą od normalnej. To jest szczególnie niepokojące, gdyż suche powietrze przyczynia się do szybszej utraty wilgoci w środowisku, nawet po sporadycznych obfitych opadach. Innymi słowy: gdy po deszczu wilgotność powietrza szybko spada, to woda opadowa szybciej wyparowuje i mniej tejże wody wsiąka w glebę. Wygląda to jeszcze gorzej, gdy przy tym wieje silny wiatr (jak pod koniec maja br.).

Wiosną 2020 roku, jak zwykle, media straszyły warszawiaków gwałtownymi zjawiskami atmosferycznymi gdy tylko zbliżały się układy baryczne niskiego ciśnienia. Jednak ogląd wieloletnich danych o pogodzie wskazuje, że takie niże coraz częściej bywają na Mazowszu nieszkodliwe w aspekcie wichur, burz, gwałtownych ulew zwanych „oberwaniem chmury”, gradobić. W aspekcie takich zjawisk wiosnę tegoroczną należy tu określić jako dość spokojną. A nawet więcej: w maju nie było żadnego dnia z burzą, co nie zdarzyło się w tym miesiącu od 1987 roku.

Średnie (wieloletnie) zachmurzenie nieba wiosennego wynosi 60% w Warszawie. W tym roku 53%, dzięki czemu usłonecznienie było wyższe od przeciętnego (108% tegoż), na co wpływ decydujący miał bardzo słoneczny kwiecień oraz (w mniejszym stopniu) marzec. Maj miał większe zachmurzenie, ale wpływ tegoż na zachowanie wilgoci w środowisku bywał, niestety, eliminowany przez silne suche wiatry, osobliwie pod koniec miesiąca.

Średni stan wody wiślanej (punkt pomiarowy Bulwary) wiosną 2020 roku był nie tylko niski (95 cm); tak niskiego nie było wiosną ani razu w okresie od 1991 roku. Przeciętny średni stan wiosną w okresie 1991-2019 to… 255 cm. Czy Wisła wysycha, jak straszą media? To przedwczesne stwierdzenie, ale spadkowy trend wód powierzchniowych na Mazowszu jest widoczny i wieloletni, a co najbardziej niepokojące, wykazuje cechy trwałości. Sporadyczne wezbrania to za mało, by ten trend zahamować.

VarsoviaKlimat.pl

 

*****

(Obliczenia parametrów meteorologicznych dokonane przez autora i na jego odpowiedzialność na podstawie danych obserwacyjnych IMGW-PIB ze stacji meteorologicznej na lotnisku międzynarodowym Okęcie i innych źródeł, a także obserwacji własnych).

[3] Co najmniej od 1771 roku nie było tak ciepłej zimy!

Oficjalna seria temperatury warszawskiej (od 1779 roku) wykazuje, że nie było w tym okresie ani jednej zimy meteorologicznej (grudzień-luty) łagodniejszej od właśnie minionej. Moje badania wskazują, że ta rekordowa ciepłota obejmuje okres dłuższy, sięgający co najmniej do roku 1771.

Średnia temperatura trzech miesięcy wyniosła 3,30°C w Warszawie. Tym samym poprzedni rekordzista został pokonany bezapelacyjnie; chodzi o zimę 1989/90, której ten parametr wyniósł „tylko” 2,63°C, czyli niżej aż o 0,67°C. Jest to przewaga wystarczająco znaczna, by usunąć wszelkie wątpliwości. Średnia temperatura zimy 2019/20 przewyższa normę z poprzedniego okresu referencyjnego (1981-2010) aż o 4,43°C, a normę najnowszą (1991-2019) „tylko” o 4,16°C.

Proszę przypatrzeć się poniższemu wykresowi uważnie. Widać wyraźnie, jakim fenomenem jest ostatnia zima (meteorologiczna) na tle całego przedstawionego 250-letniego okresu historycznego. Ale widać także, że jest ona logicznym dopełnieniem długotrwałej tendencji ocieplania się zim.

Wykres wskazuje, że okres najchłodniejszych zim przypada na pierwsze dekady XIX stulecia, a początek ocieplenia które (z wahaniami) trwa do dziś, to połowa XIX wieku; ten właśnie czas jest powszechnie przyjęty jako koniec tzw. Małej Epoki Lodowej (trwającej od XIV lub XVI stulecia, wg różnych badaczy). Później średnia ruchoma (przyjąłem 30-letnią, jako zalecaną przez Światową Organizację Meteorologiczną dla ustalenia warunków klimatycznych) miała swoje wzloty i relatywne spadki, jednak te ostatnie już nie powracały do najniższego poziomu z pierwszej połowy XIX wieku. Start najnowszej fazy ocieplania się zim to późne lata 1980-te; symbolicznie można nawet przyjąć konkretnie rok 1988 jako początek tego najnowszego etapu nasilonego ocieplenia, charakteryzującego się częstym występowaniem zim o temperaturze średniej wyższej od zera. Temperatury najchłodniejszych zim rosną z uderzającą wizualnie systematycznością poczynając od zimy 1962/63; w następującym po niej okresie historycznym, w zasadzie każda z zim z przedziału najsurowszych była mniej mroźna od poprzedniej.

Fot. Benwars.

Uderzającą cechą zimy meteorologicznej 2019/20 jest to, że nie odznaczyła się pokonywaniem jakichś niewyobrażalnych rekordów temperatur dobowych; jej najwyższe absolutne maksimum to 14,3°C, zanotowane 17 lutego (bardzo wysokie, ale nie rekordowe; w 1990 w lutym było wszak 17,2°C). Ale do tej pory w warszawskich annałach nie było zimy, która tak jak ta ostatnia byłaby właściwie kompletnie pozbawiona całodobowego mrozu. To wprost nie do wiary, że od grudnia do lutego był tylko jeden mroźny dzień (i to ledwo, ledwo); a mianowicie 29 grudnia, w dodatku jego najwyższą temperaturę dobową (-0,3°C) zaiste trudno nazwać „syberyjską”. Poniższy wykres ilustruje wręcz zdumiewającą trwałość temperatur maksymalnych w zimie 2019/20, wyższych od normy (1961-1990) obowiązującej do początków XXI stulecia. Warto też zwrócić uwagę na trend właśnie minionej zimy, który w przekroju 3 miesięcy jest rosnący (od grudnia do lutego), podczas gdy dawniej był w tym okresie normalnie malejący. Jest to tendencja zgodna z wieloletnią ewolucją, zmierzającą w kierunku znacznego ocieplania się drugiej połowy lutego, zwłaszcza w porze dziennej. Inaczej mówiąc, zima u nas stopniowo „skraca się”, a przedwiośnie jest ogólnie coraz wcześniejsze.

Wszystkie trzy miesiące sezonu (XII-II) były dużo cieplejsze od normy (1981-2010), przy czym – tak samo jak jesienią – dodatnie odchylenie temperatury rosło z każdym kolejnym miesiącem: grudzień +4,0°C, styczeń +4,5°C, luty +5,0°C. Co może wskazywać na rosnące znaczenie bezpośredniego wpływu promieniowania słonecznego na temperaturę powietrza o tej porze roku.

Jak wspomniałem, zdumiewa stabilność i trwałość ponadnormalnych, w rzeczy samej dodatnich temperatur za dnia, a często i w nocy. Rzecz jasna, nie było od grudnia do lutego żadnej fali mrozu. Okresy wyraźniejszych ochłodzeń, gdy średnie temperatury dobowe próbowały spadać do tradycyjnych przeciętnych, to 27-29 grudnia, 5-7 i 23-26 stycznia, 5-7 lutego. Okresy szczególnie nasilonego ciepła to 15-22 grudnia, 10-16 stycznia, 31 stycznia-2 lutego, 16-25 lutego. Nadzwyczajne ciepło absolutnie dominowało.

Grudzień miał sumę opadu atmosferycznego zbliżoną do normy, ich rozkład też był w zasadzie przeciętny, tyle, że padał prawie wyłącznie deszcz; w styczniu opady (deszczu) były nader skromne aż do 29-ego, gdy gęsto padał mokry śnieg, który według mojej obserwacji pokrył ziemię na kilka godzin warstwą o grubości do 3-4 cm, atoli pokrywa ta nie przetrwała do porannego terminu pomiarowego, przez co Warszawa (Okęcie) formalnie nie wykazuje żadnej pokrywy śnieżnej w zimie meteorologicznej 2019/20. W lutym często i niekiedy dość obficie padał deszcz, dając w podsumowaniu ilość opadu o 2/3 wyższą od normalnej; dni z opadem luty miał wiele, bo aż 22. W podsumowaniu sezonowym, zima miała 110 mm opadu (wody), to relatywnie sporo, bo o 22 mm więcej niż przeciętnie. Fakt ten niewątpliwie złagodził wielomiesięczny deficyt wilgoci w glebie, jednak raczej nie poprawił poziomu wód podziemnych ani nawet powierzchniowych, o czym świadczą stany wody wiślanej w Warszawie. (Więcej na ten temat w dalszej części raportu).

Ta formalnie wilgotna zima nie wystarczy, by zahamować ogólny proces wysuszania środowiska Warszawy. Dlaczego tylko „formalnie” wilgotna? Średnia wartość wilgotności względnej trzech miesięcy wyniosła 81,1%. Jest to rekordowo niski wskaźnik dla stacji Okęcie dla okresu od zimy 1947/48 począwszy. Ma on związek z rekordowo wysoką temperaturą zimy meteorologicznej 2019/20, gdyż jak wiemy z fizyki, im cieplejsze powietrze, tym więcej pary wodnej może pomieścić. Gdyby wskaźnik ten był zgodny ze średnią wieloletnią (86,7% dla 1981-2010) lub odeń wyższy, oznaczałoby to, że ilość pary wodnej w powietrzu była podczas tej zimy odpowiednio większa od normy wieloletniej. Jednak ponieważ wilgotność względna wyrażona w procentach była rekordowo niska, oznacza to, że ilość pary wodnej w powietrzu albo była zbliżona do wieloletniej normy (a może nawet mniejsza), albo większa, jednak w stopniu niewystarczającym by „nadążyć” za wyższą temperaturą powietrza. Pamiętając, że ze wzrostem temperatury nasila się parowanie, oznacza to zachwianie normalnego bilansu wilgoci w zimowej atmosferze warszawskiej, w kierunku „bardziej suchym”. Ten proces jest jeszcze wyraźniej zaznaczony w cieplejszych porach roku w ostatnim okresie w Warszawie.

Dni z Tmax ≥ 10,0°C (czyli tzw. dwucyfrówek) było w zimie 8, to nie jest wyjątkowo dużo; w przeszłości bywało ich więcej (np. w sezonach zimowych 2015/16, 2006/07, 2001/02, 1989/90). Jednak już dni z Tmax ≥ 5,0°C było aż 56, co jest historycznym rekordem (zima 1989/90 miała ich o 11 mniej). Liczba dni z choćby najsłabszym przymrozkiem (Tmin < 0,0°C) wyniosła tylko 36; jeszcze nigdy na stacji Okęcie nie było ich tak mało w okresie grudzień-luty. Norma to 64 dni!

Wiemy, jak często i alarmistycznie media zapowiadały tej zimy niszczycielskie wichury (zwykle zwane orkanami przez dziennikarzy); a jednak dane wskazują, że zima 2019/20 nie należy do kategorii mocno wietrznych. A właściwie w ogóle nie da się jej nazwać wietrzną, skoro jej średnia prędkość wiatru (12,6 km/h) jest wyraźnie niższa od przeciętnej (16,0 km/h), a w mojej klasyfikacji (dla okresu od sezonu 1950/51 począwszy) tylko jedna zima (1960/61) miała jeszcze niższy wskaźnik. Jedynym wydarzeniem wiatrowym naprawdę godnym wzmianki jest niż „Sabine”, który w dniach 10-12 lutego przyniósł silne porywy wiatru i szkwały z mieszanymi opadami (chwilowo także gradu i krup); kilka czy kilkanaście (zwykle starych i/lub chorych) drzew zostało przewróconych, uszkodzonych kilka dachów. Najsilniejszy poryw wiatru nie przekroczył 80 km/h. Trzeba jednak podkreślić: to nic szczególnego w porównaniu z zimowymi wichurami z dawniejszych czasów.

Jak wspomniałem, suma opadu atmosferycznego była zimą stosunkowo wysoka. Część komentatorów wskazuje, że dzięki temu została znacznie złagodzona – a może nawet zlikwidowana – długotrwała posucha na Mazowszu. Na dzień dzisiejszy to raczej przedwczesny i nadmiernie optymistyczny wniosek; stan niżu hydrologicznego trwał dalej, o czym znowu świadczyły (podobnie jak jesienią) niskie stany wody wiślanej; średni jej stan był bardzo niski (105 cm), zbliżony do wartości z poprzedniej zimy 2018/19. W grudniu średni 75 cm, w styczniu 96, oba bardzo niskie. Trochę lepiej było w lutym, bo 144 (głównie dzięki obfitym opadom deszczu i śniegu w górach), choć ta ostatnia wartość też nie imponuje, jest to zaledwie strefa stanów dolnych średnich. Wniosek: miniona zima może złagodziła długotrwałą posuchę hydrologiczną na Mazowszu, ale jej nie zakończyła.

Region warszawski potrzebuje istotnych opadów w tegorocznym sezonie wiosennym, inaczej grozi mu wczesna susza.

Jak wspomniałem, 10 lutego w godzinach 2:20 do 2:50 po południu nad miastem przeszedł gwałtowny szkwał z grzmotami, wichrem i krupami, przechodzącymi w grad. Uderzenie pioruna odnotowano na stacji lotniskowej także rano 27 lutego. Takie zjawisko zdarza się u nas zimą rzadko. Poprzednio burza z piorunami wystąpiła w lutym w roku 2008.

Po raz pierwszy śnieg pojawił się na ziemi w dniu 29 stycznia. Nigdy w dziejach obserwacji warszawskich nie stało się to tak późno (poprzednie rekordowe opóźnienie to 24 stycznia 1988). Według moich obserwacji, śnieg (mokry, zaraz topniejący) podczas trzech miesięcy zimy meteorologicznej padał tutaj tylko w siedmiu dniach. Pierwszy w tym sezonie zimowym, i jak dotąd jedyny całodobowy mróz wystąpił 29 grudnia. Aż do tej zimy, w Warszawie było czymś niesłychanym, wręcz niewyobrażalnym, by od października aż do końca lutego wszystkie dni (z wyjątkiem jednego) miały najwyższe temperatury dobowe powyżej zera.

Zima 2019/20 ma dla nas charakter pogodowej rewolucji w tej porze roku. Nigdy w życiu nie spodziewałem się, że kiedykolwiek doświadczę w Warszawie takiej „zimy”.

 

*****

(Obliczenia parametrów meteorologicznych dokonane przez autora i na jego odpowiedzialność na podstawie danych obserwacyjnych IMGW-PIB ze stacji meteorologicznej na lotnisku międzynarodowym Okęcie i innych źródeł, a także obserwacji własnych).

[2] Jesień 2019 roku zajęła 2. miejsce w rankingu najcieplejszych

Oficjalna seria temperatury warszawskiej (od 1779 roku) wykazuje, że tylko jesień 2006 (temperatura średnia trzech miesięcy 11,07°C) była nieco cieplejsza od tegorocznej (10,97°C). W okresie dawniejszym prawdopodobnie dwa sezony były jeszcze cieplejsze, te z lat 1772 i 1767 (co może zostać potwierdzone w wyniku dalszych badań).

Wszystkie trzy miesiące sezonu (IX-XI) były cieplejsze od normy (1981-2010), przy czym dodatnie odchylenie temperatury rosło z każdym kolejnym miesiącem: wrzesień +1,3°C, październik +2,9°C, listopad +3,1°C. Pierwsza połowa września była znacznie cieplejsza od drugiej. Deszcze padały w pierwszym miesiącu jesieni dość regularnie i obficie (opad w sumie 60,4 mm, wystąpiły nawet dwukrotnie burze), przynosząc pewne złagodzenie długotrwałego niedoboru wilgoci w środowisku; jednak nie na tyle, by podnieść stany wody wiślanej do poziomów choćby średnich. Październik był dużo suchszy od września, a osobliwie wyróżnił się niemal nieprzerwanym ciągiem bardzo ciepłej pogody w okresie 11-27, gdy temperatury wielokrotnie przekraczały 20 stopni, a warunki pogodowe nie odbiegały wiele od klasycznego umiarkowanego lata, nawet bez przymiotnika „babiego”. Bardzo ciepły był także listopad: w jego pierwszych dwóch dekadach przeważały w najcieplejszej porze dnia temperatury dwucyfrowe (oczywiście nad zerem). To wszystko nie wystarczyło jednak do pokonania rekordzisty, najcieplejszej jesieni w dziejach obserwacji warszawskich. Pozostaje nią, jako się rzekło jesień 2006 roku, jednak jej przewaga jest bardzo niewielka (0,1°C).

Dni z Tmax ≥ 20,0°C było w tegorocznym sezonie 21, średnia wieloletnia to 12; z Tmax ≥ 15,0°C dni było 46 (norma 37); uderzająco mało było dni z przymrozkiem/mrozem (Tmin < 0,0°C) – tylko 4, gdy norma (jeszcze oficjalnie obowiązująca) to 17.

Jesień była ogólnie spokojna w kontekście wiatru (średnia jego prędkość 11,8 km/h); silniejsze wiatry wystąpiły 30 września i 20-24 listopada. Bardzo słabe wiatry panowały w październiku (średnio 9,5 km/h).

Deszczu spadło jesienią mniej, niż powinno. Suma opadu wyniosła 89,1 mm, czyli 74% średniego wieloletniego; posucha całosezonowa byłaby wręcz skrajna, gdyby nie wrzesień, który „podratował” sytuację. A mówiąc ściślej, dwa układy cyklonalne, czyli niże: w dniach 8-9 „Hans”, oraz w samej końcówce miesiąca „Mortimer”; oba te układy razem dały ponad połowę opadu całego września.

Czy w XX wieku zdarzały się jesienie o podobnych sumach opadu, a nawet niższych? Owszem: na przykład w sezonach 1999, 1993, 1988, 1987, 1985, itd. A więc nie ma powodu, by się niepokoić niskim opadem, skoro dawniej też taki bywał? Jest. Bo przy ocenie suchości trzeba brać pod uwagę nie tylko opad, lecz także temperaturę powietrza; wiadomo, że im wyższa, tym silniejsze parowanie wilgoci, a co za tym idzie – wysuszanie gleby. A średnia temperatura wspomnianych sezonów historycznych wynosiła odpowiednio 8,80°C, 5,93°C (bardzo chłodno!), 7,17°C, 8,60°C, 7,13°C. Wszystkie były więc chłodniejsze od tegorocznego. I to znacznie. To samo dotyczy wszystkich pozostałych jesieni okresu obserwacji, które miały sumy opadowe zbliżone do tegorocznej. Mówiąc dobitnie: tegoroczny deficyt sum opadowych jest dla naszego środowiska i rolnictwa groźniejszy, niż podobne niedobory w przeszłości.

Jak już wspomniałem, świadczy o tym choćby stan wody wiślanej. W sezonie jesiennym 1999 roku jej średnia wysokość (obliczenie własne dla pozycji punktu Bulwary) to 155 cm, w sezonie 1993 – 138 cm; podczas gdy w roku bieżącym to tylko… 58 cm. Trzeba przy tym mieć na uwadze, że niski stan wody dotyczy nie tylko Wisły, lecz także innych akwenów Mazowsza. Nie ma powodu zakładać, że tej sytuacji nie towarzyszy spadek poziomu wód podziemnych w regionie. To nie rokuje dobrze na przyszłość, gdyż rolnictwo i środowisko ucierpią, jeśli okresy pogody ciepłej i suchej będą w nadchodzących latach częstsze i/lub dłuższe. A są powody, by się tego spodziewać.

19 września od godziny 14:45 do 15-tej nad miastem przetoczył się szkwał z grzmotami, wichrem i gradem wielkości ziaren kukurydzy.

Śnieg jesienią nie padał ani razu.

Pierwszy przymrozek w tym sezonie -1,2°C wynoszący, był dnia 30 października z rana.

VarsoviaKlimat.pl

*****

(Obliczenia parametrów meteorologicznych dokonane przez autora i na jego odpowiedzialność na podstawie danych obserwacyjnych IMGW-PiB ze stacji meteorologicznej na lotnisku międzynarodowym Okęcie i innych źródeł, a także obserwacji własnych).

[1] Lato 2019 najgorętsze w dziejach obserwacji warszawskich

Rysem najbardziej charakterystycznym lata 2019 roku był rekordowo gorący czerwiec (zob. raport miesięczny #1). Nie było więc zaskoczeniem gdy się okazało, że miesiąc ten jest najcieplejszym miesiącem tegorocznego lata. Lipiec był znacznie chłodniejszy (Tśr 19,5°), choć w stosunku do temperatury średniej wieloletniej, należy go określić jako zbliżony do normy. Po nim nastąpił gorący sierpień, który zajął 9-te miejsce w rankingu najcieplejszych. To jednak nie wystarczyło, by pchnąć całe lato na czołową pozycję w rankingu.

Dni upalnych było w tym sezonie 16, choć średnia wieloletnia to 7; dni gorących+upalnych – 63, czyli ponad 68% dni meteorologicznego lata miało taki charakter, przy czym przeciętna wartość to tylko 38%.

W podsumowaniu tegorocznego lata, zadziwia długotrwałość okresów gorąco-upalnych. Tak naprawdę tylko w dwutygodniowym okresie 3-17 lipca można mówić o dominacji temperatur chłodnych w Warszawie, choć raczej umiarkowanie, biorąc pod uwagę kontekst historyczny (zimniej było na północy kraju). Niemal cała reszta lata była gorąco-upalna. Mało ma to wspólnego z wartościami klimatycznymi, jakie dotyczyły Warszawy do końca XX wieku.

Cały szereg parametrów tegorocznego lata przyprawia o zawrót głowy. Przykładowo: czerwiec miał 27 dni gorących/upalnych. W całej historii obserwacji instrumentalnych (do 1779 roku wstecz) średnia wieloletnia (w dekadach) liczba takich dni dla czerwca nigdy nie przekroczyła 14-tu, a najczęściej wahała się między 7 a 10.

Lato było nie tylko gorące, lecz także bardzo suche. Suma opadu to 88,9 mm, czyli ledwo 43% normy; z grubsza tyle, co przeciętnie spada w samym lipcu. Dla porównania: w słynnym z posuchy lecie 1992, suma opadu była niemal identyczna (89,8 mm), jednak tamto lato nie było aż tak ciepłe (Tśr 19,97°C). A więc ogólny bilans wodny w środowisku mógł być jeszcze gorszy, niż wtedy. Co zresztą znajduje potwierdzenie w średnich stanach wody wiślanej, które wyniosły (dostosowane do warunków posterunku Bulwary) 183 cm latem 1992, a tylko 87 cm w roku 2019.

Usychało latem mnóstwo drzew masowo sadzonych w ramach akcji zadrzewiania stolicy, podsychały stawy w parkach (np. Skaryszewskim), silnie obniżał się poziom wody naturalnych akwenów (np. Jeziorka Czerniakowskiego). Warszawa latem po prostu wysychała. To wielce znaczące, że do powstania takiej sytuacji nawet nie było niezbędne jakieś ekstremalnie duże usłonecznienie. Liczba godzin słonecznych wyniosła w sezonie 739,9, to dużo, ale w przeszłości bywały lata bardziej słoneczne. Kiedyś, zwiększone zachmurzenie latem praktycznie „z automatu” oznaczało opady i istotne ochłodzenie. Obecnie, w dobie ocieplenia klimatu, niekoniecznie.

Reasumując, lato 2019 roku oznacza kolejny krok w postępie ocieplania klimatu Warszawy.

VarsoviaKlimat.pl

*****

(Obliczenia parametrów meteorologicznych dokonane przez autora i na jego odpowiedzialność, na podstawie danych obserwacyjnych IMGW-PiB ze stacji meteorologicznej na lotnisku międzynarodowym Okęcie i innych źródeł, a także obserwacji własnych).