Kończy się tegoroczny kwiecień, jak dotąd w Warszawie rekordowo suchy (tylko 0,4 mm opadu), więc jak zwykle w wypadkach sytuacji pogodowych coraz bardziej wyglądających na ekstremalne, w popularnych środkach masowego przekazu narasta histeria. Prasa, radio, telewizja, internet pełne są u nas komentarzy zapowiadających Apokalipsę suszy w tym roku: zrujnowane zbiory, zgorzałe lasy, wyschnięte rzeki, brak wody w kranach itd., itp.
Czy względnie suchy marzec, a teraz bardzo suchy kwiecień dają podstawy do wyciągania takiego wniosku? Jest on przedwczesny i pochopny. Nie można wykluczyć, że po takim kwietniu cały sezon wiosenno-letni będzie skrajnie suchy. Ale to mało prawdopodobne. Historia pogody warszawskiej wskazuje, że po skrajnie suchym kwietniu, w maju i/lub czerwcu i/lub lipcu sumy opadów znacznie wzrosną. Poniższy wykres przedstawia sumy opadowe trzech miesięcy następujących bezpośrednio po dwunastu najsuchszych kwietniach w dziejach obserwacji warszawskich. Są to te kwietnie, w których suma opadu nie dosięgnęła 10 mm wody.
Dane: IMGW-PIB, obserwacje historyczne.
Jak widać, we wszystkich przedstawionych przypadkach sumy opadowe w maju były większe niż w kwietniu, i to bardzo znacznie (z wyjątkiem maja 1814); tylko w trzech przypadkach maje mieściły się w kategorii suchych (w latach 1814, 1881, 1988). W większości przypadków okres maj-lipiec przynosił opady w granicach normalnych, a niekiedy były znacznie większe, w lipcu 1844 roku powodując nawet katastrofalną w skutkach powódź.
Były jednak również przypadki, że opady nie nadrabiały wczesnowiosennego deficytu, przez co sezon wegetacyjny w ogólności kwalifikował się jak posuszny, ze szkodą dla zbiorów i środowiska naturalnego. Tak było w latach 1895, 1976 oraz częściowo w dopiero co minionym 2019, gdy w maju jeden kilkudniowy okres deszczu (w dniach 12-23) uratował środkowe Mazowsze przed fatalną posuchą wiosenno-letnią (która i tak była poważna). Wysoce możliwe, że w tym roku zdarzy się coś podobnego w maju i/lub czerwcu.
A więc szanse na to, że po bardzo suchej pierwszej części wiosny nasze pola i lasy już wkrótce zostaną solidnie nawilżone i odetchną, roślinność odzyska świeżą zieleń, a przynajmniej część plonów będzie uratowana, są duże. Szkoda, że wielu komentatorów tego nie mówi, zamiast tego wolą po prostu straszyć suszą, drożyzną żywności itd.. Czy to oznacza, że nie dzieje się nic szczególnego w zakresie posuchy i nie ma powodu do zmartwień? Bynajmniej. Jednak na narastającą groźbę trwałego deficytu wody i wilgoci w regionie warszawskim wskazuje nie tyle tegoroczny kwiecień sam w sobie, co wieloletnia ewolucja opadu atmosferycznego i temperatury w skali całorocznej.
VarsoviaKlimat.pl