RAPORTY MIESIĘCZNE (2019-2024)

Strona główna RAPORTY MIESIĘCZNE (2019-2024) Strona 5

[21] Luty 2021 był niewiele zimniejszy od przeciętnego

Tegoroczny luty – wbrew licznym zapowiedziom medialnym – nie tylko nie okazał się historycznie miesiącem wyjątkowo mroźnym, skoro według dawniejszych norm (np. tej z okresu 1961-1990) byłby całkiem przeciętny w kategorii średniej temperatury powietrza; a według nowego, cieplejszego okresu referencyjnego (1991-2020) można go uznać tylko za umiarkowanie zimny. Zimniejszy odeń był choćby niedawny luty 2018 roku.

Barometr średni miesięczny do poziomu morza sprowadzony wyniósł 1020,9 hPa, był więc istotnie wyższy od normalnego (o 4 hPa). Ostatnio podobne wartości miały lute w latach 2019, 2018 i 2017. Ciśnienie sięgnęło najwyżej w dniu 15 (1034,5 hPa), najniżej spadło 4-ego (1000,4 hPa), co oznacza, że ciśnienie nie spadało skrajnie nisko (wieloletnie średnie najniższe to 994,6 hPa).

Średnia temperatura lutego to -2,0°C, o 1,6°C poniżej średniej z okresu 1991-2020, co w mojej klasyfikacji pozwala go zaszeregować jako „lekko chłodny”; jednak – jak powiedziano – dawniej byłby uznany za przeciętny. Średnia Tmax wyniosła 1,9°C (-0,5 st. wobec średniej wieloletniej), średnia Tmin -5,9°C (-2,6 st.); jak widać, większy wpływ na średnią temperaturę miesiąca miały wartości minimalne. Najcieplejszym dniem był 24, jego średni ciepłostan 9,4°C; najchłodniejszym zaś 11 (-11,8°C). Maximum absolutne 18,3°C (dnia 25), minimum -15,2°C (12 nad ranem). Najwyższa temperatura jest nowym, historycznym rekordem ciepła nie tylko dla miesiąca lutego, ale także dla całej zimy meteorologicznej (XII-II), bijąc poprzedni rekord (17,2°C z 25/02/1990) o ponad 1 stopień. 25 lutego temperatura maksymalna przewyższyła normalną o prawie 15 stopni! Odchylenie ujemne najniższego minimum od średniej wieloletniej było mniej imponujące (11 stopni), przy czym warto pamiętać, że mrozy kilkunastopniowe w lutym (zwłaszcza w porze nocnej) to nic niezwykłego.

Wilgotność względna średnia miesięczna – biorąc 100 za maximum, czyli zupełne nasycenie powietrza parą wodną – wyniosła 83,5%, była więc równa normalnej (1991-2020). Najwilgotniejszy dzień: 3 (średnia wilgotność 99,4%), najsuchszy: 7 (70,1%).

Park Sowińskiego, 18 lutego 2021. Fot. Benwars / VarsoviaKlimat.pl.

Stan nieba: dni całkiem/prawie bezchmurnych 2, pogodnych 4, umiarkowanie chmurnych 7, chmurnych 12, całkowicie zachmurzonych 3. Średnie zachmurzenie nieba wyniosło 70%, czyli mniejsze od typowego (73%); w związku z czym usłonecznienie (71,9 godzin wg obliczenia) jest większe od średniego (115% tegoż). W ostatnich dekadach daje się zauważyć tendencję wzrostu usłonecznienia w lutym.

Suma opadu atmosferycznego (wody) wyniosła 27,6 mm, była więc nieco niższa od średniej, jednak w granicach normy; z czego 8,2 mm (30%) w postaci śniegu. W sumie spadło 15 cm śniegu, 17 dni miało pokrywę śnieżną (co najmniej 1 cm), suma tej pokrywy wyniosła 160 cm (ostatnio większa była w roku 2013). Najwyższa pokrywa śnieżna: 12 cm (w dniach 11-14 i 18-19). Dni z mierzalnym opadem (min. 0,1 mm) było 11, o 3 mniej niż normalnie. Burz (z grzmotami) nie było. Warto zwrócić uwagę, że aż 46% całomiesięcznej sumy opadu spadło w jednym dniu (3).

Średnia prędkość wiatru w lutym (12,1 km/h) była niska; jedyne istotne wydarzenie wiatrowe spowodował w dniach 7-9 kontrast ciśnienia między niżem nasuwającym się nad Mazowsze z południa, a wyżem panującym na północy kraju. Pojawiła się wtedy nawet dawno niewidziana „klasyczna” zawieja śnieżna, z porywami wiatru do 50 km/h. Zapowiadano przy tym w mediach wielką śnieżycę (ostatecznie spadło 11 cm śniegu). W pierwszych trzech dniach lutego dominował wiatr wschodni, następnie do 15-ego kierunki północne które sprowadziły silniejszy mróz; w dniach 16-22 wiatry wschodnie a potem południowo-wschodnie ściągały coraz cieplejsze powietrze, wreszcie 23-25 wiatr z południowego zachodu przyniósł Warszawie historyczny rekord lutego (i ogólnozimowego) ciepła (18,3°C w dniu 25). W ostatnich trzech dniach temperatura nieco spadła z wiatrem zachodnim, mrozy jednak nie powróciły.

Gęstą mgłą wyróżnił się dzień 3, jednak luty nie był szczególnie mglisty, jeśli pominąć smog, który jak zwykle podtruwał warszawiaków podczas mroźno-bezwietrznej pogody; ciekawostką był pył saharyjski (tzw. kalima) widoczny na niebie osobliwie podczas wschodu i zachodu słońca w najcieplejszych dniach, gdy trwała adwekcja nad stolicę powietrza o genezie podzwrotnikowej, napływającego aż znad Afryki północno-zachodniej (Algierii, Maroka). Jak się wydaje, napływy mas powietrza z tak dalekiego południa w seoznie zimowym stają się u nas coraz częstsze (kiedyś były zupełnym ewenementem o tej porze roku).

Średnia wysokość wody wiślanej w lutym (punkt pomiarowy Bulwary o godz. 6:00) wyniosła 185 cm, czyli dominowały dolne średnie stany wody. Najwyższy stan 269 cm (dnia 9), najniższy 140 (19).

W zakresie przebiegu temperatury i opadu atmosferycznego, luty tegoroczny jest niepodobny do innych. Zjawiskiem nadzwyczajnym była rekordowa, o wiosennym charakterze fala ciepła, która nastąpiła niemal bezpośrednio po dwutygodniowym okresie aury mroźnej i śnieżnej.

VarsoviaKlimat.pl

*****

(Obliczenia parametrów meteorologicznych dokonane przez autora na jego odpowiedzialność, na podstawie danych obserwacyjnych IMGW-PIB ze stacji meteorologicznej na lotnisku międzynarodowym Okęcie i innych źródeł, a także obserwacji własnych. Obliczone parametry mogą się różnić od wartości oficjalnie publikowanych przez IMGW-PIB).

[20] Styczeń 2021 był w normie (tej najnowszej)

Tegoroczny styczeń, mimo wystąpienia fali silnego mrozu (jednak krótkotrwałej), w swoich podstawowych parametrach okazał się (w podsumowaniu) miesiącem przeciętnym, a gdy wziąć pod uwagę normy dawniejsze niż ostatnich 30 lat, to można go uznać za wręcz łagodny pod względem temperatury powietrza.

Barometr średni miesięczny do poziomu morza sprowadzony wyniósł 1010,4 hPa, był więc znacznie niższy od normalnego (o 7,6 hPa). Ostatnio niższą wartość tego parametru miał styczeń w roku 2007. Ciśnienie sięgnęło najwyżej w dniu 18 (1024,1 hPa), najniżej spadło 24-ego (996,3 hPa).

Średnia temperatura albo ciepłostan stycznia to -1,4°C, o 0,2°C powyżej średniej z okresu 1991-2020; jak widać, uderzenie mrozu w dniach 16-19 nie wystarczyło nawet do zbicia średniej temperatury stycznia do poziomu niższego od średniego wieloletniego.

Średnia Tmax wyniosła 0,4°C (-0,3 st. wobec przeciętnej), średnia Tmin -3,3°C (+0,7 st.). Najcieplejszym dniem był 22, jego średni ciepłostan 4,3°C; najchłodniejszym zaś 18 (-16,4°C). Maximum absolutne 8,5°C (dnia 22), minimum -20,6°C (18 nad ranem). Najwyższa temperatura niższa od normalnej o 0,1 st., a najniższa poniżej średniej o 5,1 st.. Temperatura w styczniu spadła poniżej -20 stopni po raz pierwszy od roku 2010. Dni z całodobowym mrozem było 9 (przeciętna ich liczba to 12).

Wilgotność względna średnia miesięczna – biorąc 100 za maximum, czyli zupełne nasycenie powietrza parą wodną – wyniosła 89,0%, była więc wyższa od normalnej (1991-2020) o 2 punkty procentowe. Najwilgotniejszy dzień: 5 (średnia wilgotność 96,4%), najsuchszy: 28 (80,4%).

Warszawa, 31 stycznia 2021. Fot. Benwars.

Stan nieba: dni całkiem/prawie bezchmurnych 1, pogodnych 1, umiarkowanie chmurnych 4, chmurnych 22, całkowicie zachmurzonych 3. Średnie zachmurzenie nieba wyniosło 86%, było więc większe od typowego (77%); w związku z czym usłonecznienie (24,9 godzin wg obliczenia) jest znacznie mniejsze od średniego (62% tegoż). Ostatnio mniejsze usłonecznienie miał styczeń w roku 2013.

Suma opadu atmosferycznego (wody) wyniosła 31,0 mm, była więc niemal identyczna z normalną (31,5 mm); z czego 15,2 mm (49%) w postaci śniegu. W sumie spadło 26 cm śniegu, 18 dni miało pokrywę śnieżną (co najmniej 1 cm), suma tej pokrywy wyniosła 106 cm. Najwyższa pokrywa śnieżna: 14 cm (w dniu 20 rano). Dni z mierzalnym opadem (min. 0,1 mm) było 19. Burz (z grzmotami) nie było.

Styczeń wyróżnił się słabym wiatrem; jego średnia całomiesięczna prędkość wyniosła 11,3 km/h, ostatnio ten miesiąc miał niższą wartość w roku 2009. Nie było klasycznych wichur zimowych. Kierunki wiatru były zmienne, nie było wyraźnej dominacji żadnego z nich.

Słońca było mało, zamglenia częste, gęstą mgłą wyróżnił się dzień 10. W dniach najsilniejszego mrozu (17, 18) warszawiakom dawał się we znaki groźny dla zdrowia silny smog, który pokrywał miasto niczym całun.

Średnia wysokość wody wiślanej w styczniu (punkt pomiarowy Bulwary o godz. 6:00) wyniosła 141 cm, czyli dominowały górne niskie stany wody. Najwyższy stan 204 cm (dnia 29), najniższy 99 (22).

W zakresie średniej temperatury i sumy opadu atmosferycznego, styczeń tegoroczny jest niemal identyczny ze styczniem roku 2000.

VarsoviaKlimat.pl

*****

(Obliczenia parametrów meteorologicznych dokonane przez autora na jego odpowiedzialność, na podstawie danych obserwacyjnych IMGW-PIB ze stacji meteorologicznej na lotnisku międzynarodowym Okęcie i innych źródeł, a także obserwacji własnych. Obliczone parametry mogą się różnić od wartości oficjalnie publikowanych przez IMGW-PIB).

[19] Grudzień 2020 był najzimniejszym miesiącem roku (jednak łagodnym)

Ubiegłoroczny grudzień był zdecydowanie łagodny, mimo że okazał się najzimniejszym miesiącem roku 2020. To nader wymowny przejaw ocieplenia klimatu Warszawy.

Barometr średni miesięczny do poziomu morza sprowadzony wyniósł 1015,6 hPa, był więc niższy od przeciętnego (o 1,4 hPa). Ciśnienie sięgnęło najwyżej w dniu 21 (1028,4 hPa), najniżej spadło 29-ego (991,4 hPa).

Średnia temperatura albo ciepłostan grudnia to 1,9°C, czyli aż o 2,7°C powyżej średniej z okresu 1981-2010; zbliżone odchylenie na plus miał listopad. Ostatnio grudzień zimniejszy od przeciętnego mieliśmy tutaj w roku 2012.

Średnia Tmax wyniosła 3,6°C (+2,2 st. wobec przeciętnej), średnia Tmin 0,1°C (+3,2 st.). Najcieplejszym dniem był 5, jego średni ciepłostan 7,2°C; najchłodniejszym zaś 2 (-2,8°C). Maximum absolutne 11,1°C (dnia 5), minimum -4,8°C (2 nad ranem). Najwyższa temperatura wyższa od normalnej o 2,1 st., a najniższa aż o 8 st.! W historii pomiarów na stacji Okęcie, wyższe wartości tego ostatniego parametru wystąpiły w grudniu tylko w latach 2017 (-3,5°C) i 1971 (-3,9°C). Dni z przymrozkami było 16 (przeciętna ich liczba to 22).

Wilgotność względna średnia miesięczna – biorąc 100 za maximum, czyli zupełne nasycenie powietrza parą wodną – wyniosła 88,2%, była więc niższa od normalnej (1981-2010) o 1 punkt procentowy. Najwilgotniejszy dzień 19 (średnia wilgotność 99,1%), najsuchszy 7 (74,9%).

Stan nieba: dni całkiem/prawie bezchmurnych 0, pogodnych 2, umiarkowanie chmurnych 6, chmurnych 17, całkowicie zachmurzonych 6. Średnie zachmurzenie nieba wyniosło 86%, było więc większe od typowego (79%); co za tym idzie, usłonecznienie (20,0 godzin wg obliczenia) jest mniejsze od średniego (77% tegoż). Grudzień był najmniej słonecznym miesiącem roku, jakim najczęściej bywa.

Suma opadu atmosferycznego (wody) wyniosła 26,1 mm, była więc stosunkowo niewielka (74% normy 30-letniej); z czego 1,8 mm (6,9%) spadło w postaci śniegu. Jednocentymetrowa pokrywa śnieżna pojawiła się (w porannym terminie pomiarowym) tylko w w jednym dniu (11), a więc zarówno opad śniegu, jak i jego pokrywa na ziemi były w tym miesiącu znikome. Dni z mierzalnym opadem (min. 0,1 mm) było mało, bo tylko 8, podczas gdy normalnie powinno być 15. Burz (z grzmotami) jak zwykle w grudniu nie było.

Grudzień był najbardziej wietrznym miesiącem roku 2020; jego średnia całomiesięczna prędkość wiatru wyniosła 15,2 km/h. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że jest to wartość bardzo bliska normie dla okresu 1981-2010; przy czym – paradoksalnie – wynika ona nie tyle z ożywienia ruchu w atmosferze, co z jego stabilizacji w pierwszej połowie miesiąca, gdy Warszawa znajdowała się w strefie dużego gradientu, czyli różnicy ciśnień pomiędzy silnym wyżem rosyjskim „Xavier” a niżami zachodnioeuropejsko-śródziemnomorskimi. Wiatry miały kierunek ogólnie południowo-wschodni, jego dominacja była absolutna od 1 aż do 22 grudnia. Nie było w tym okresie tradycyjnych gwałtownych skoków ciśnienia, zmienności aury, porywistych wichur (stosunkowo silny wiatr miał mało zmienne prędkości). A przy tym prawie cały czas utrzymywały się dodatnie temperatury, a mierzalne opady wystąpiły w tym okresie tylko w trzech dniach. W rzeczy samej, mieliśmy właściwie do czynienia z posuchą. Została ona złagodzona dopiero 22-24 grudnia przez dość obfite (jak na grudzień) opady. Nie śniegu, lecz deszczu.

W pierwszym tygodniu słońca było sporo jak na grudzień, jednak w okresie 8-26 panowała aura pochmurna, ponura, ciemna i często mglista. Szczególnie dokuczliwe mgły – co gorsza, zmieszane ze smogiem – wystąpiły w dniach 17-20 i 31.

Długie okresy (prawie) bezopadowe powodowały utrzymywanie się niskich stanów wody wiślanej, której średnia wysokość w grudniu (punkt pomiarowy Bulwary o godz. 6:00) była bardzo niska (86 cm). Jej najwyższy poziom w dniu 30 (148 cm) to zaledwie strefa stanów górnych niskich.

W swoich podstawowych parametrach termiczno-opadowych oraz stanu nieba, grudzień ubiegłoroczny jest bardzo podobny do grudnia roku 1910; warto zauważyć, że inne grudnie o niemal identycznej średniej temperaturze (1993, 1912) miały znacznie większe opady.

VarsoviaKlimat.pl

*****

(Obliczenia parametrów meteorologicznych dokonane przez autora na jego odpowiedzialność, na podstawie danych obserwacyjnych IMGW-PIB ze stacji meteorologicznej na lotnisku międzynarodowym Okęcie i innych źródeł, a także obserwacji własnych. Obliczone parametry mogą się różnić od wartości oficjalnie publikowanych przez IMGW-PIB).

[18] Listopad 2020 był ciepły i suchy; brak niżów, słabe wiatry

Tegoroczny listopad jest szóstym z kolei miesiącem cieplejszym od normalnego. Miał przy tym skrajnie niską sumę opadu, w przeciwieństwie do bardzo mokrego października.

Barometr średni miesięczny do poziomu morza sprowadzony wyniósł 1024,6 hPa, a więc całkowicie dominowało wysokie ciśnienie atmosferyczne, dużo wyższe od przeciętnego (o 8,1 hPa). Bardzo zbliżona wartość wystąpiła w roku 2018, gdy opadów też było mało, oraz w 2011, gdy listopad wyróżnił się absolutną posuchą. Ciśnienie sięgnęło najwyżej w dniu 21 (1033,4 hPa), najniżej spadło 3 (1015,6 hPa). Odwrotnie niż w październiku, gdy nie pojawił się nad Warszawą żaden silny układ wyżowy, w listopadzie nie było u nas właściwie żadnego niżu, co jest zjawiskiem nadzwyczajnym. Tak wysokiej wartości najniższego ciśnienia w historii obserwacji jeszcze w listopadzie nie było. Tak trwałą stabilność w atmosferze trudno znaleźć w listopadowej przeszłości stolicy.

Średnia temperatura albo ciepłostan tegorocznego listopada to 5,8°C, czyli aż o 2,6°C powyżej średniej z okresu 1981-2010; zbliżone odchylenie na plus miał październik. Ostatnio listopad zimniejszy od przeciętnego mieliśmy tutaj w roku… 2007.

Średnia Tmax wyniosła 8,0°C (+2,2 st. wobec przeciętnej), średnia Tmin 3,6°C (+3,0 st.). Najcieplejszym dniem był 3, jego średni ciepłostan 12,6°C; najchłodniejszym zaś 26 (-0,2°C). Maximum absolutne 16,0°C (dnia 3), minimum -4,9°C (26 nad ranem). Najwyższa temperatura wyższa od normalnej o 2,3 st., a najniższa o 2,4 st.. W zakresie temperatur, tegoroczny listopad jest podobny do ubiegłorocznego. Dni z przymrozkami było 5, przeciętna ich liczba to… 13.

Wilgotność względna średnia miesięczna – biorąc 100 za maximum, czyli zupełne nasycenie powietrza parą wodną – wyniosła 87,7%, była więc niższa od normalnej (1981-2010) o 1 punkt procentowy. Najwilgotniejszy dzień 6 (średnia wilgotność 97,0%), najsuchszy 10 (72,4%).

Stan nieba: dni całkiem/prawie bezchmurnych 0, pogodnych 3, umiarkowanie chmurnych 6, chmurnych 18, całkowicie zachmurzonych 3. Średnie zachmurzenie nieba wyniosło 80%, było więc nieco większe od typowego (76%); usłonecznienie (40,5 godzin wg obliczenia) takoż mniejsze od średniego (43,2 h). Tak więc, choć suma opadu była bardzo niska, to listopad był tak chmurny i mało słoneczny, jaki zwykle bywa.

Suma opadu atmosferycznego (z deszczu) wyniosła 8,7 mm, czyli zaledwie 22% normy 30-letniej. Dni z mierzalnym opadem (min. 0,1 mm) było 12, czyli o 3 mniej niż normalnie powinno, w dodatku aż w ośmiu z nich były to opady bardzo słabe (poniżej 1 mm). Burz (z grzmotami) nie było.

Jak wspomniano, atmosfera w listopadzie była ogólnie bardzo stabilna; średnia całomiesięczna prędkość wiatru 10,0 km/h (normalnie 15,0 km/h), jest to rekordowo niska wartość dla stacji Okęcie. Nie było żadnego dnia z wichurą, czy choćby bardziej silnym wiatrem. A przecież późna jesień i zima to tradycyjna pora tzw. orkanów.

Listopad wypadł bardziej „tradycyjnie” w zakresie jesiennych mgieł. Dni ponure, z niskim zachmurzeniem były częste, a w dniach 6, 7 i 18 zamglenia były silne. Wiele było dni z powietrzem bardzo wilgotnym (całodobowa względna wilgotność 90% i więcej), jednak nie przekładało się to na obfite opady, a najczęściej mierzalnych opadów nie notowano.

Biorąc pod uwagę, że w kontraście do października listopad był miesiącem właściwie posusznym, nie dziwi znaczny spadek poziomu wody wiślanej (punkt pomiarowy Bulwary o godz. 6:00) w ostatnim miesiącu jesiennym, w stosunku do października. Jej średnia wysokość wyniosła 128 cm (październik 180), co jest wartością niską, przy czym w drugiej połowie miesiąca wykazywała silną tendencję spadkową (od 181 do 88 cm).

W swoich podstawowych parametrach termiczno-opadowych październik tegoroczny jest (jak wspomniano) podobny do ubiegłorocznego; dość podobny (nieco chłodniejszy) był ten z roku 2018, a także 1951. Rzecz jasna, listopadów o podobnej temperaturze było więcej, jednak nie były one tak suche; a gdy miały podobne sumy opadowe, to były chłodniejsze, a niekiedy wręcz zimowe (np. te z lat 1993, 1956, 1920).

VarsoviaKlimat.pl

*****

(Obliczenia parametrów meteorologicznych dokonane przez autora na jego odpowiedzialność, na podstawie danych obserwacyjnych IMGW-PIB ze stacji meteorologicznej na lotnisku międzynarodowym Okęcie i innych źródeł, a także obserwacji własnych. Obliczone parametry mogą się różnić od wartości oficjalnie publikowanych przez IMGW-PIB).

[17] Październik 2020 był bardzo mokry i ciepły; susza w odwrocie?

Tegoroczny październik jest kolejnym miesiącem dużo cieplejszym od przeciętnego, ale też bardzo wilgotnym i deszczowym. Stosunkowo wysokie temperatury i opady sprzyjały w tym miesiącu grzybiarzom. Pojawia się nadzieja na przerwanie, albo przynajmniej przyhamowanie długotrwałej tendencji posusznej w środowisku regionu warszawskiego. Jednak dla wyraźnej poprawy klimatycznego bilansu wodnego potrzeba więcej miesięcy o obfitych opadach.

Barometr średni miesięczny do poziomu morza sprowadzony wyniósł 1013,1 hPa, ciśnienie atmosferyczne było więc zdecydowanie niższe od przeciętnego (o 4,8 hPa). W rzeczy samej, jest to najniższa wartość ciśnienia w październiku od roku 2003. Ciśnienie sięgnęło najwyżej w dniu 20 (1024,2 hPa), najniżej spadło 14 (1000,9 hPa). Nie pojawił się więc żaden silny układ wyżowy, ale spadki ciśnienia nie były skrajnie niskie.

Średnia temperatura albo ciepłostan tegorocznego października to 11,1°C, czyli aż o 2,4°C powyżej średniej z okresu 1981-2010; jest to czwarty z rzędu bardzo ciepły październik. Średnia Tmax wyniosła 14,0°C (+1,3 st. wobec przeciętnej), średnia Tmin 8,2°C (+3,5 st.). Ta ostatnia wartość jest rekordowo wysoka dla stacji Okęcie, bardzo zbliżona do tradycyjnej wrześniowej; zapewne nigdy w dziejach obserwacji warszawskich nie było października z tak ciepłymi nocami.

Najcieplejszym dniem był 4, jego średni ciepłostan 20,3°C (to wartość całkiem wysoka nawet jak na środek lata); najchłodniejszym zaś 31 (5,1°C). Maximum absolutne 23,8°C (dnia 4), minimum 0,6°C (20 nad ranem). Najwyższa temperatura wyższa od normalnej o 2,4 st., a najniższa o 4,1 st.. Październiki bez przymrozków były kiedyś wielką rzadkością. Ale ostatnio mieliśmy takie w latach 2017 i 2018.

Wilgotność względna średnia miesięczna – biorąc 100 za maximum, czyli zupełne nasycenie powietrza parą wodną – wyniosła 87,2%, była więc wyższa od normalnej (1981-2010) o 4,2 punktów procentowych. To październik o najbardziej wilgotnym powietrzu od 2001 roku. Najwilgotniejszy dzień 31 (średnia wilgotność 96,6%), najsuchszy 4 (72,0%). Październik wyróżnił się brakiem dni suchych.

Stan nieba: dni całkiem/prawie bezchmurnych 0, pogodnych 5, umiarkowanie chmurnych 9, chmurnych 15, całkowicie zachmurzonych 2. Średnie zachmurzenie nieba wyniosło 75%, było więc wyraźnie większe od typowego (63%); usłonecznienie (75,8 godzin) znacznie mniejsze od średniego (106,9 h).

Suma opadu atmosferycznego (z deszczu) wyniosła 79,5 mm, to dużo więcej niż wynosi norma (32,9 mm z okresu 1981-2010). Dni z mierzalnym opadem (min. 0,1 mm) było 13, czyli tylko o 1 więcej, niż przeciętnie bywa. Burze (z grzmotami) wystąpiły w dwóch kolejnych dniach (4, 5), co jest niezwykłym zjawiskiem w październiku. Drugiego dnia towarzyszyła im nadzwyczajna ilość błyskawic, tworzących tzw. efekt stroboskopowy (migającego oświetlenia). Był to spektakl jak ze środka lata.

Z wyjątkiem lipca, okres od maja do października roku bieżącego odznacza się wysokimi opadami, dając nadzieję na przerwanie postępującego od wielu lat procesu pogarszania klimatycznego bilansu wodnego (osuzania) środowiska regionu Warszawy. Trzeba jednak zwrócić uwagę na to, że aż 73% całomiesięcznego opadu października przypadło na zaledwie trzy dni (5, 12, 13); co znowu potwierdza długotrwałą tendencję klimatyczną w kierunku koncentracji opadów atmosferycznych w krótszych przedziałach czasowych. Tak, jak to bywa w klimatach cieplejszych od warszawskiego. W dniu 13 opad dobowy wyniósł aż 30,7 mm; tak dużego nie było w tym miesiącu od roku 1994.

Atmosfera w październiku była ogólnie spokojna (średnia całomiesięczna prędkość wiatru 10,7 km/h, normalnie 13,8 km/h); silniejsze wiatry wystąpiły w dniach 3 i 13, brakowało jednak klasycznych wichur związanych z przechodzeniem głębokich północnoatlantyckich układów niżowych.

Październik tradycyjnie bywa najbardziej mglistym miesiącem w roku, jednak tegoroczny nie wyróżnił się pod tym względem (mimo wysokiej wilgotności). Istotne zamglenia (tylko poranne) wystąpiły w dniach 16, 25, 31.

Obfite opady spowodowały, że średni poziom wód wiślanych (punkt pomiarowy Bulwary o godz. 6:00) znacznie się podniósł w stosunku do września i wyniósł 180 cm, nieco przewyższając średnią wartość wieloletnią dla tego miesiąca. Czyżby proces „wysychania” Wisły został powstrzymany? Przyszłość pokaże. Najniższy stan wody wiślanej (1 października) wyniósł zaledwie 56 cm, a najwyższy (dnia 19) – 361. Stan alarmowy wynosi 650 cm; nie wiadomo, na jakiej podstawie pojawiła się w jednym z portali pogodowych informacja o rzekomej „powodzi” w stolicy.

W swoich podstawowych parametrach termiczno-opadowych październik tegoroczny jest podobny do swoich poprzedników z lat 2017, 1966. Warto przy tym zauważyć, że w zdecydowanej większości przypadków historycznych, ciepłe październiki bywały dużo suchsze i bardziej słoneczne od tegorocznego (jak np. w latach 2006, 2001, 1909, 1896, 1846, 1841).

VarsoviaKlimat.pl

*****

(Obliczenia parametrów meteorologicznych dokonane przez autora na jego odpowiedzialność, na podstawie danych obserwacyjnych IMGW-PIB ze stacji meteorologicznej na lotnisku międzynarodowym Okęcie i innych źródeł, a także obserwacji własnych. Obliczone parametry mogą się różnić od wartości oficjalnie publikowanych przez IMGW-PIB).

[16] Wrzesień 2020 był bardzo ciepły, z „nowym” wzorcem opadów

Tegoroczny wrzesień był – podobnie jak sierpień – znacznie cieplejszy niż przeciętnie, z dość wysoką sumą opadu. Mimo to, mieliśmy w tym miesiącu do czynienia z formalną suszą atmosferyczną (20 kolejnych dni bezopadowych).

Barometr średni miesięczny do poziomu morza sprowadzony wyniósł 1017,2 hPa, ciśnienie atmosferyczne było więc nieco wyższe od przeciętnego (o 0,8 hPa). Przez pierwsze dwie dekady miesiąca dominowało wysokie ciśnienie. Niże zapanowały w ostatnim tygodniu września, przynosząc obfite deszcze. Ciśnienie sięgnęło najwyżej w dniach 14-15 (1028,2 hPa), najniżej spadło 26 (995,3 hPa). Najwyższe ciśnienie nie było więc skrajnie wysokie, natomiast tak niskie najmniejsze ciśnienie jest rzadkim zjawiskiem; ostatnio pojawiło się we wrześniu w roku 1998. Ten spadek ciśnienia w dniach 26-27 był skutkiem zablokowania nad Europą środkową niżów „Youngme” i „Xyla”, który sprowadziły ulewny deszcz (34 mm opadu w dwóch dniach).

Średnia temperatura albo ciepłostan tegorocznego września to 15,7°C, czyli aż o 2,0°C powyżej średniej z okresu 1981-2010; co oznacza, że trwająca od 2014 roku nieprzerwana seria ciepłych wrześni dalej trwa. Średnia Tmax wyniosła 21,0°C (+2,7 st. wobec przeciętnej), średnia Tmin 10,4°C (+1,4 st.).

Najcieplejszym dniem był 16, jego średni ciepłostan 21,1°C; najchłodniejszym zaś 27 (10,3°C). Maximum absolutne 28,7°C (dnia 16), minimum 4,0°C (19 nad ranem). Obie te wartości przewyższają przeciętne z okresu 1981-2010 (odpowiednio +2,7 st., +1,6 st.).

Wilgotność względna średnia miesięczna – biorąc 100 za maximum, czyli zupełne nasycenie powietrza parą wodną – wyniosła 77,0%, była więc niższa od normalnej (1981-2010) o 2,4 punktów procentowych. Najwilgotniejsze dni to 1-2 i 27 (ich średnia wilgotność powyżej 90%), najsuchszy 20 (64,6%). Dni odczuwalnie parnych było 3 (średnia temperatura punktu rosy ≥ 16,0 st.).

Stan nieba: dni całkiem/prawie bezchmurnych 7, pogodnych 5, umiarkowanie chmurnych 12, chmurnych 6, całkowicie zachmurzonych 0. Średnie zachmurzenie nieba wyniosło 51%, było więc wyraźnie mniejsze od typowego (60%); usłonecznienie (178,2 godzin) znacznie większe od średniego (144,8 h). Bardzo pogodnym niebem i dużym usłonecznieniem wyróżnił się okres 9-23 września; przeciwnie, dużym zachmurzeniem i obfitym deszczem odznaczyło się pięć ostatnich dni, dając nam przedsmak prawdziwej jesieni.

Suma opadu atmosferycznego (z deszczu) wyniosła 63,7 mm, to znaczny opad, bo o ponad 16 mm większy od przeciętnego z okresu 1981-2010. Dni z mierzalnym opadem (min. 0,1 mm) było jednak tylko 7, choć średnio jest 12. Burza (z grzmotami) wystąpiła w jednym dniu (5), połączona z gwałtowną półgodzinną ulewą i porywistym wiatrem. Jednak gradobicia w moim rejonie we wrześniu nie zaobserwowałem.

Jak wspomniałem, dni z opadem było niewiele, a w dodatku aż 68% sumy opadu całomiesięcznego przypadło na zaledwie dwa dni (5, 26); oba te czynniki potwierdzają długotrwałą tendencję klimatyczną w kierunku koncentracji opadów atmosferycznych w krótszych przedziałach czasowych. Ogólnie pada rzadziej niż kiedyś, ale jak już pada, to bardziej obficie (w uśrednieniu); okresy posuszne są coraz bardziej wyraziste, parowanie silniejsze, ze szkodą dla środowiska i rolnictwa Mazowsza.

Poza wspomnianą burzą w dniu 5-ego, silniejszym wiatrem 17-ego, oraz niezbyt silnymi powiewami w deszczowym okresie 26-30, atmosfera we wrześniu była bardzo spokojna. Dowodzi tego bardzo niska średnia całomiesięczna prędkość wiatru (9,9 km/h); wartości tak niskiej nie było we wrześniu od roku 1982. Z wyjątkiem kilku dni deszczowych, gdy wiało głównie z zachodu, zdecydowanie dominował w tym miesiącu wiatr z kierunków wschodnich, przynoszących aurę pogodną i ciepłą, zwłaszcza w dniach 20-26, gdy to można było mówić o ostatnim (?) akordzie pogody prawdziwie letniej.

Wczesnojesienne mgły i zamglenia poranne pojawiały się kilkakrotnie, wyróżnił się pod tym względem dzień 2 września.

Średni poziom wód wiślanych (punkt pomiarowy Bulwary o godz. 6:00) wyniósł 61 cm, był więc bardzo niski, co stanowi dowód, że intensywne opady w końcu miesiąca – podobnie jak te, co wystąpiły pod koniec sierpnia – nie wystarczyły aby istotnie zmienić, czyli poprawić sytuację hydrologiczną w rejonie stolicy. Najwyższy stan wody wiślanej (12 września) wyniósł zaledwie 91 cm, a najniższy (37 cm) w dniu 26.

Trzeba ponownie zwrócić uwagę, że w okresie 6-25 września nie spadła w Warszawie ani kropla deszczu, co wyczerpuje oficjalną definicję suszy atmosferycznej w Polsce (minimum 20 kolejnych dni bezopadowych). W dodatku był to okres bardzo słoneczny i ciepły, co nasilało parowanie. Dlatego nie można sklasyfikować września jako miesiąca wilgotnego w szerokim rozumieniu tego pojęcia, mimo stosunkowo wysokiej sumy opadu.

W swoich podstawowych parametrach termiczno-opadowych, tegoroczny wrzesień jest podobny do września roku 2015.

VarsoviaKlimat.pl

*****

(Obliczenia parametrów meteorologicznych dokonane przez autora na jego odpowiedzialność na podstawie danych obserwacyjnych IMGW-PIB ze stacji meteorologicznej na lotnisku międzynarodowym Okęcie i innych źródeł, a także obserwacji własnych. Obliczone parametry mogą się różnić od wartości oficjalnie publikowanych przez IMGW-PIB).

[15] Sierpień 2020 był bardzo ciepły, z dużym opadem deszczu

Tegoroczny sierpień był znacznie cieplejszy niż przeciętnie, z wysoką sumą opadu.

Barometr średni miesięczny do poziomu morza sprowadzony wyniósł 1014,2 hPa, ciśnienie atmosferyczne było więc zbliżone do przeciętnego (nieco odeń niższe). Pod względem cyrkulacji atmosferycznej, miesiąc ten wyraźnie dzieli się na dwie części: pierwsze dwie dekady zdominowane przez układy wyżowe dające pogodę gorącą i suchą (z wyjątkiem dni 3-5), oraz trzecią, w której panowały niże nasuwające się zrazu z południa a później z zachodu, dające na początku aurę ciepłą z ulewnymi opadami o charakterze konwekcyjnym, po których nastąpiły dni coraz chłodniejsze, z deszczami typu frontalnego, ciągłego. Ciśnienie sięgnęło najwyżej dnia 7 (1024,1 hPa), najniżej spadło 27 (1004,6 hPa); ciśnienie nie osiągało więc wartości ani skrajnie wysokich ani takiż niskich, co przyczyniło się do ogólnie małych prędkości wiatru.

Średnia temperatura albo ciepłostan tegorocznego sierpnia to 20,7°C, czyli aż o 2,3°C powyżej średniej z okresu 1981-2010; był to czwarty z rzędu bardzo ciepły sierpień. Średnia Tmax wyniosła 26,1°C (+2,3 st. wobec przeciętnej), średnia Tmin 15,4°C (+2,4 st.). Na wysokie wartości temperatury sierpnia decydujący wpływ miał nieprzerwany okres pogody gorąco-upalnej, trwający w dniach 6-22.

Najcieplejszym dniem był 8, jego średni ciepłostan 25,6°C, najchłodniejsze zaś 26-27 (16,8°C). Maximum absolutne 32,9°C (dnia 22), minimum 11,5°C (26 nad ranem). O ile ta pierwsza wartość przewyższa normę (o 1,9 st.), o tyle ta druga jest rekordowo wysoka: w annałach stacji Okęcie nie udało mi się znaleźć wyższej/równej najniższej temperatury minimalnej dla któregokolwiek sierpnia. To charakterystyczne dla obecnego ocieplenia warszawskiego klimatu: temperatury minimalne coraz częściej długimi okresami „nie chcą” spadać do poziomów do jakich „powinny”, biorąc pod uwagę normy w tym zakresie obowiązujące jeszcze stosunkowo niedawno (do końca XX wieku).

Wilgotność względna średnia miesięczna – biorąc 100 za maximum, czyli zupełne nasycenie powietrza parą wodną – wyniosła 66,3%, była więc niższa od normalnej (1981-2010) o 6 punktów procentowych (pomimo wysokiej sumy opadu miesięcznego). Najwilgotniejszym dniem był 4 (średnia wilgotność 95,2%), najsuchszym 16 (43,3%). W aspekcie wilgotności, w miesiącu tym wyróżniają się wyraźnie dwa okresy: ogólnie bardzo suchy w dniach 6-22, oraz mocno wilgotny jaki po nim nastąpił w dniach 22-31. Dni odczuwalnie parnych było 4 (co nie odbiega istotnie od normy), jednak zwraca uwagę wyjątkowo parny i duszny dzień 22-ego (średnia temperatura punktu rosy aż 19,8 st.), w którym po silnym upale nastąpiła burza i ochłodzenie.

Stan nieba: dni całkiem/prawie bezchmurnych 6, pogodnych 11, umiarkowanie chmurnych 7, chmurnych 7, całkowicie zachmurzonych 0. Średnie zachmurzenie nieba wyniosło 51%, było więc nieco niższe od typowego (54%); usłonecznienie (229,0 godzin) zbliżone do normalnego. Bardzo słoneczne były dni 6-16; przeciwnie, ponure i deszczowe 26-31.

Suma opadu atmosferycznego (z deszczu) wyniosła 94,5 mm, to dużo, bo aż 150% przeciętnego z okresu 1981-2010. Dni z mierzalnym opadem (min. 0,1 mm) było 12, tyle co normalnie. Dni z burzą (grzmotami) były 2; to mało, bo przeciętnie jest ich 5. Zjawiskiem (przynajmniej na razie) niezwykłym była burza z potężnym szkwałem, jaka przeszła nad stolicą w dniu 30 w godzinach 8:30-9:00 wieczorem; porywy wiatru sięgały 95 km/h, a w ciągu 20 minut największej ulewy spadło 20-25 mm wody. Przez pół godziny wewnątrzchmurowe błyskawice były nieustanne, tworząc tzw. efekt stroboskopowy, o charakterze wręcz teatralnym. W mieście odnotowano szkody i utrudnienia w postaci połamanych konarów, czy zalanych ulic (np. Wisłostrady na jej północnym odcinku). Sprawcą był niż „Marlis”, który nadciągnął z południa.

Szereg razy w tym miesiącu media zapowiadały gradobicia, albo nawet informowały o nich. Ja jednak gradobicia w sierpniu w mojej okolicy nie odnotowałem.

Mimo wspomnianych wcześniej porywów podczas gwałtownej burzy, sierpień był w ogólności spokojny, gdy chodzi o wiatr. Jego średnia prędkość (10,1 km/h) była niższa od normalnej o 1,6 km/h. W dniach 1-17 dominowały wiatry z sektorów wschodnich, później z zachodnich, gdy panowanie nad pogodą w stolicy przejęły atlantyckie masy powietrza, niosące deszcze i ochłodzenie. Silnie wietrzny był dzień 27 (średnia prędkość wiatru 21,8 km/h).

Mgły i zamglenia (raczej poranne), prawie nieobecne w okresie 1-18 sierpnia, najpierw pojawiały się w dniach 19 i 23, a potem w ostatnich pięciu dniach miesiąca, gdy było u nas bardzo wilgotno. Sierpień zakończył się atmosferą wręcz jesienną.

Średni poziom wód wiślanych (punkt pomiarowy Bulwary o godz. 6:00) wyniósł 65 cm, był więc bardzo niski, co stanowi dowód, że intensywne opady w końcu miesiąca nie wystarczyły do istotnej poprawy sytuacji hydrologicznej w rejonie stolicy; można założyć, że spadek poziomu wód podziemnych (w perspektywie groźny dla naszego środowiska i rolnictwa) nie został powstrzymany. Nie należy zapominać, że przez większość miesiąca panowała dotkliwa posucha; przed jej dramatycznym pogłębieniem uratowały nas atlantyckie, wilgotne masy powietrza w ostatniej dekadzie miesiąca. Najwyższy stan wody (1 sierpnia) wyniósł zaledwie 104 cm, a najniższy (41 cm) w dniach 21-22.

Tegoroczny sierpień – w aspekcie termiczno-opadowym – jest dość podobny do sierpniów 2018, 1938, 1859, 1846.

 

VarsoviaKlimat.pl

*****

(Obliczenia parametrów meteorologicznych dokonane przez autora na jego odpowiedzialność na podstawie danych obserwacyjnych IMGW-PIB ze stacji meteorologicznej na lotnisku międzynarodowym Okęcie i innych źródeł, a także obserwacji własnych. Obliczone parametry mogą się różnić od wartości oficjalnie publikowanych przez IMGW-PIB).

[14] Lipiec 2020 był „chłodny” tylko na miarę XXI wieku

Często się słyszy opinie, że tegoroczny lipiec był raczej chłodny. Być może biorą się one stąd, że był nieco chłodniejszy od ubiegłorocznego, i znacznie bardziej rześki od tego z roku 2018. W rzeczy samej, w kończącej się dekadzie 2011-2020 tylko lipiec 2011 roku miał średnią temperaturę niższą, niż tegoroczny. Jednak gdy spojrzymy na dłuższą perspektywę historyczną, to okazuje się że sprawa wygląda inaczej, gdyż jego temperatura przewyższa wartości normalne dla wszystkich okresów 30-letnich z całego badanego przeze mnie okresu historycznego do końca wieku XX.

W aspekcie opadów, lipiec był suchszy niż normalnie. Zanikała poprawa stanu wilgotności środowiska Mazowsza, jaką przyniosły rekordowe opady czerwcowe.

Barometr średni miesięczny do poziomu morza sprowadzony wyniósł 1015,0 hPa, ciśnienie atmosferyczne było więc zbliżone do przeciętnego. Dominowała klasyczna zachodnia cyrkulacja (tzw. strefowa), niosąca nad Warszawę naprzemiennie niże i wyże. Ciśnienie sięgnęło najwyżej dnia 13 (1023,6 hPa, zgodnie z normą dla tego parametru); najniższe – w dniu 6 – wyniosło 1008,2 hPa, co oznacza, że ciśnienie w lipcu nie spadało skrajnie nisko.

Średnia temperatura albo ciepłostan tegorocznego lipca to 19,1°C, czyli równa średniej z okresu 1981-2010. Średnia Tmax wyniosła 24,3°C (-0,2 st. wobec przeciętnej), średnia Tmin 13,9°C (+0,2 st.). Uderzający jest fakt, że począwszy od roku 2012 średnia Tmax lipca ani razu nie spadła poniżej 24 stopni, mimo, że aż do okresu referencyjnego 1971-2000 średnia wartość tego parametru była niższa (np. 23,5°C dla tegoż 30-lecia). Co wydaje się świadczyć o trwałości ocieplenia sezonów letnich w Warszawie, jakiego obecnie doświadczamy.

Najcieplejszym dniem był 28, jego średni ciepłostan 23,6°C, najchłodniejszym zaś 8 (13,6°C). Maximum absolutne takie samo jak w czerwcu, czyli 30,4°C (dnia 28), minimum 8,6°C (8 nad ranem). A więc w lipcu nie występowały ani skrajnie wysokie, ani nadzwyczajnie niskie temperatury.

Wilgotność względna średnia miesięczna – biorąc 100 za maximum, czyli zupełne nasycenie powietrza parą wodną – wyniosła 67,5%, była więc niższa od normalnej (1981-2010) o 2,1%. Najwilgotniejszym dniem był 11 (średnia wilgotność 87,0%), najsuchszym 30 (54,6%). Wilgotność była ogółem umiarkowana; ani bardzo wysoka (z wyjątkiem trzech dni: 11 oraz 16-17) ani też bardzo niska. Dni odczuwalnie parnych było 7 (tyle co przeciętnie, ale aż o 10 mniej niż w ciepłym i mokrym czerwcu).

Z takich chmur lało i grzmiało w Warszawie 10 lipca br. Fot. Benwars.

Stan nieba: dni całkiem/prawie bezchmurnych 1, pogodnych 11, umiarkowanie chmurnych 14, chmurnych 5, całkowicie zachmurzonych 0. Średnie zachmurzenie nieba wyniosło 56%, czyli było normalne; atoli usłonecznienie (225,2 godzin) wyniosło tylko 91% przeciętnego, z powodu częstego rozwoju zachmurzenia konwekcyjnego w porze dziennej (przy pogodnych nocach). Słońca było znacznie więcej niż w czerwcu, ale jednak mniej niż w bardzo słonecznym kwietniu.

Suma opadu atmosferycznego (z deszczu) wyniosła 47,5 mm, czyli zaledwie 65% średniej z okresu 1981-2010. Dni z mierzalnym opadem (min. 0,1 mm) było 11, o 1 mniej niż normalnie. Dni z burzą (grzmotami) było 5 (przeciętnie jest ich 6), o siedem mniej, niż w czerwcu. Jedyny poważny incydent burzowy wystąpił w dniu 10 i w nocy 10/11: opad dobowy wyniósł wtedy 22,6 mm, czyli aż 48% sumy całomiesięcznej. Sprawił to aktywny układ niżowy, który był pozostałością tropikalnego cyklonu „Edouard”; przywędrował on do nas aż z rejonu Florydy.

Gradobicia w lipcu nie odnotowałem.

Lipiec był spokojny, gdy chodzi o wiatr. Jego średnia prędkość (10,1 km/h) była niższa od normalnej o 2,4 km/h. Silne porywy o charakterze szkwału wystąpiły dnia 2; dość mocno wiało też w dniu 31. Do tego dochodzą zwyczajowe, lokalne porywy wiatru podczas burz. W związku z panującą cyrkulacją strefową, w lipcu dominowały wiatry z sektorów zachodnich.

Mgły, a raczej zamglenia, były sporadyczne i lokalne.

Średni poziom wód wiślanych (punkt pomiarowy Bulwary o godz. 6:00) wyniósł 175 cm, był więc najwyższy w lipcu od roku 2014; a jednak ciągle niższy od wartości dla okresu 1991-2019 (184 cm). Ten stosunkowo wysoki poziom (w porównaniu do ostatnich lat) był jednak tylko kontynuacją wezbrania czerwcowego, a przez cały lipiec zaznaczył się niemal niezakłócony trend spadkowy poziomu wody. Najwyższy stan wody (1 lipca) wyniósł 321 cm, a najniższy (104 cm) w dniach 30-31.

Tegoroczny lipiec, w aspekcie termiczno-opadowym, jest bardzo podobny do lipca roku 1887.

 

VarsoviaKlimat.pl

*****

(Obliczenia parametrów meteorologicznych dokonane przez autora na jego odpowiedzialność na podstawie danych obserwacyjnych IMGW-PIB ze stacji meteorologicznej na lotnisku międzynarodowym Okęcie i innych źródeł, a także obserwacji własnych. Obliczone parametry mogą się różnić od wartości oficjalnie publikowanych przez IMGW-PIB).

[13] Czerwiec 2020 był rekordowo mokry i burzowy w Warszawie!

Czerwiec tegoroczny miał charakter niemal podzwrotnikowy (lub, jak kto woli – subtropikalny). Był rekordowo mokry i burzowy – przy czym większość opadu pochodziła z nawalnych ulew – i mało słoneczny, a mimo to zdecydowanie ciepły, a więc parny, duszny.

Obfite opady czerwcowe przerwały wielomiesięczną posuchę atmosferyczną, glebową (rolniczą), a także hydrologiczną (wzrost poziomu wody wiślanej), ale już nie hydrogeologiczną (spadek poziomu wód podziemnych) w regionie środkowego Mazowsza; do tego potrzeba więcej miesięcy z obfitymi opadami. Poza tym, trzeba zauważyć, że stosunkowo wysokie temperatury stymulowały szybkie parowanie ograniczające przenikanie wody w głąb ziemi, a gwałtowny charakter ulew sprzyjał szybkiemu spływaniu części wód opadowych, zanim zdążyła wsiąknąć w glebę.

Barometr średni miesięczny do poziomu morza sprowadzony wyniósł 1011,6 hPa, był więc bardzo niski, poniżej średniej wieloletniej 1981-2010 o 2,8 hPa; od 1985 roku nie było czerwca o tak niskim ciśnieniu powietrza. Rzecz jasna, układy niżowe dominowały absolutnie, tylko w dniach 23-27 zaznaczył się wpływ wyżu skandynawskiego „Utz”. Ciśnienie sięgnęło najwyżej dnia 25 (1024,0 hPa, zgodnie z normą dla tego parametru); najniższe było w dniu 5 (997,2 hPa). Ciśnienie poniżej 1000 hPa zdarza się w czerwcu rzadko; zadziwiające, że jest to – jak dotąd – najniższa wartość ciśnienia powietrza w tym roku kalendarzowym, a przecież spadki ciśnienia w układach niżowych są zazwyczaj znacznie głębsze zimą i wiosną, niż latem.

Średnia temperatura albo ciepłostan tegorocznego czerwca to 19,4°C, czyli aż o 2,6°C powyżej średniej z okresu 1981-2010. Jest to piąty z rzędu ciepły czerwiec. Średnia Tmax wyniosła 24,0°C (+1,9 st. wobec przeciętnej), średnia Tmin 14,9°C (+3,4 st.). Jak widać, wysoka średnia całodobowa w większym stopniu wynika z ciepłych nocy, jakie panowały w drugiej połowie miesiąca.

Najcieplejszym dniem był 28, jego średni ciepłostan 23,9°C, najchłodniejszy zaś 3 (12,9°C). Maximum absolutne 30,4°C (dnia 12), minimum 6,4°C (4 nad ranem). A więc znaczna ciepłota czerwca nie była wynikiem wielkich upałów (przeciętna najwyższa temperatura to 29,8°C), tylko średniej temperatury dobowej często przekraczającej 20 stopni. Jednak dla wielu warszawiaków odczucie ciepła było silniejsze niż wskazywał termometr, a to z powodu wysokiej wilgotności (o czym poniżej).

Wilgotność względna średnia miesięczna – biorąc 100 za maximum, czyli zupełne nasycenie powietrza parą wodną – wyniosła 75,1%, była więc wysoka, o 4,4% większa od średniej wieloletniej. Pary wodnej w powietrzu było naprawdę dużo, przy stosunkowo wysokiej temperaturze (im cieplejsze powietrze, tym więcej pary może pomieścić). Najwilgotniejszym dniem był 24 (średnia wilgotność aż 92,3%), najsuchszym 1 (50,1%). Okres 17-29 czerwca był bardzo parny.

Takie potężne chmury konwekcyjne dawały najobfitsze opady w czerwcu. Fot. Benwars.

Stan nieba: dni całkiem/prawie bezchmurnych 0, pogodnych 9, umiarkowanie chmurnych 12, chmurnych 9, całkowicie zachmurzonych 0. Średnie zachmurzenie nieba wyniosło 64%, co pokazuje, że czerwiec był trochę bardziej chmurny niż normalnie (60%); często po pogodnych nocach i porankach następował rozwój zachmurzenia konwekcyjnego podczas pory dziennej. Usłonecznienie było więc niewielkie jak na miesiąc o najkrótszych w roku nocach; wyniosło 171,5 godzin, czyli tylko 77% średniego. Tegoroczny kwiecień był dużo bardziej słoneczny od czerwca.

Suma opadu atmosferycznego (z deszczu) wyniosła 165,7 mm, co stanowi historyczny rekord czerwca w Warszawie; poprzedni należał do czerwca 1853 roku (163,6 mm), ten rekordzista pozostawał więc na podium aż przez 167 lat. Dni z mierzalnym opadem (min. 0,1 mm) było 19, czyli o 6 więcej niż przeciętnie. Czerwiec nadrobił z nawiązką wcześniejszy brak wiosennych burz; dni z grzmotami naliczyłem aż 12 (przeciętnie jest ich 5), co także stanowi historyczny rekord; nie udało mi się znaleźć w annałach bardziej burzowego czerwca. Burze z piorunami skupiły się zwłaszcza w okresie dni 17-22, gdy występowały codziennie; suma opadu tych sześciu dni wyniosła 102 mm, czyli 62% deszczu całomiesięcznego. Były to dni iście „monsunowe”, mokre, parne, duszne, z ciepłymi nocami, niekiedy z grzmotami po kilka razy dziennie. Przyczyną tej pogody było pompowanie w rejon Warszawy wilgotnego, ciepłego powietrza czarnomorskiego przez niże ukraińskie („Octavia”, „Petra”).

Jednak najwięcej kłopotów w mieście (zalanie ulic, np. Wisłostrady na odcinku żoliborskim) sprawiła potężna półgodzinna ulewa w dniu 29 około 4-4:30 po południu; jej główne uderzenie ominęło Okęcie („tylko” 14 mm opadu tamże), ale na zachodzie, w centrum i na północy miasta spadło wtedy dużo więcej wody (np. na Bielanach około 40 mm, w całym dniu 52 mm).

Ciekawe, że przy tych wszystkich burzach i nawałnicach nie odnotowałem żadnego istotnego gradobicia.

Średnia prędkość wiatru (12,0 km/h) była niższa od normalnej (13,1 km/h dla okresu 1981-2010); jednak pewne straty (np. ułamane konary drzew) powodowały krótkie, gwałtowne porywy wiatru podczas burz. Silnych wiatrów o charakterze frontalnym nie było, gdyż „monsunowe” warunki pogodowe były skutkiem wpływu układów atmosferycznych i ich frontów o charakterze raczej stacjonarnym. W okresie najbardziej deszczowym front był blokowany nad Polską.

Te blokowane nad Polską (przez wyże na zachodzie i wschodzie Europy) fronty czarnomorskie, raz przesuwające się powoli na zachód, raz na wschód, i nawracające na poprzednie miejsce sprawiały, że kierunki wiatrów były zmienne; trudno wyróżnić jeden z nich.

Deszcze przy dość wysokich temperaturach skutkujące intensywnym parowaniem kilkakrotnie powodowały zamglenia w porze porannej, osobliwie w dniach 9-11 czerwca.

Czerwcowe ulewy (także na południu Polski) sprawiły, że poziom wód wiślanych (średni stan wody w Wiśle w punkcie pomiarowym Bulwary o godz. 6:00) silnie się podniósł w stosunku do maja; wyniósł 197 cm, czyli osiągnął dolną strefę stanu średniego. Tym samym kończąc, a w każdym razie przerywając suszę hydrologiczną w stolicy. Najniższy stan wody (1czerwca) wyniósł 107 cm. Najwyższy wystąpił 28 czerwca: 469 cm, co wywołało ekscytację mediów ostrzegających przed „groźnym wezbraniem”; a tymczasem nawet wtedy brakowało aż 131 cm do osiągnięcia poziomu wody nawet nie alarmowego, ale choćby ostrzegawczego. Już dnia następnego woda zaczęła opadać. A więc zarówno „alarm powodziowy”, jak i ogłoszenie „końca suszy” wydają się przedwczesne. Poza tym, 197 cm to poziom ciąglę jeszcze niższy od wartości średniej stanu Wisły dla czerwca z okresu 1991-2019.

Tegoroczny czerwiec – w aspekcie termiczno-opadowym – jest bardzo podobny do czerwca roku 1853.

 

VarsoviaKlimat.pl

*****

(Obliczenia parametrów meteorologicznych dokonane przez autora na jego odpowiedzialność na podstawie danych obserwacyjnych IMGW-PIB ze stacji meteorologicznej na lotnisku międzynarodowym Okęcie i innych źródeł, a także obserwacji własnych. Obliczone parametry mogą się różnić od wartości oficjalnie publikowanych przez IMGW-PIB).

[12] Maj 2020: najchłodniejszy od 1991 roku

Dla licznych obserwatorów warszawskiej pogody – zwłaszcza tych z najmłodszej generacji – tegoroczny maj był sporym zaskoczeniem, by nie powiedzieć szokiem (o czym można się przekonać, czytając komentarze na forach pogodowych). Chodzi oczywiście o to że był chłodny, znacznie chłodniejszy niż wskazuje norma. W rzeczy samej, jego główny parameter cieplny, czyli średnia temperatura miesięczna całodobowa (11,9°C) wskazuje, że aby znaleźć w annałach maj chłodniejszy od świeżo minionego, trzeba sięgnąć wstecz aż do roku 1991 (11,0°C, ten jednak był istotnie zimniejszy). Maj roku bieżącego jest więc najchłodniejszym w XXI wieku, który mocno poszedł pod prąd panującej od dziesiątków lat silnej tendencji ocieplenia. A jednak jego chłód nie jest rekordowy, jest względny, jakby „na miarę obecnych czasów”. Gdy popatrzymy dalej w przeszłość niż na rok 1991, a konkretnie od 1980 wstecz, to widzimy, że maje podobne do tegorocznego a nawet chłodniejsze, nie były żadnym ewenementem w Warszawie, zdarzały się. Takie były w latach 1980, 1974, 1965, 1962, 1961… itd.. Zarówno silne wyróżnienie maja 2020 roku „in minus” w zakresie temperatury, jak i zaskoczenie tym faktem wielu warszawiaków jest spowodowane tym, że temperaturowa norma wyraźnie poszła w górę w ostatnich dekadach. A wielu ludzi szybko przyzwyczaja się do „nowego” ciepła. Do lat 1980-tych tegoroczny maj zostałby uznany za… umiarkowanie chłodny. Warto też zauważyć, że niemal identyczną średnią temperaturę (12,0°C) miał maj 2004 roku, znacznie nam bliższy w czasie. Więcej na temat historycznego kontekstu tegorocznego maja napiszę w osobnej analizie.

Tak jak zapowiadałem (pod koniec kwietnia w artykule „Co dalej po suchym kwietniu?”), maj nie stanowił kontynuacji niemal-całkowitej posuchy kwietniowej, i popadało nawet dość solidnie. Trzeba jednakowoż podkreślić, że – wbrew pojawiającym się tu i ówdzie opiniom – w Warszawie wcale nie spadło aż tak bardzo dużo deszczu w maju. Suma 67,3 mm wystarcza do przerwania (przynajmniej na jakiś czas) wielomiesięcznej posuchy atmosferycznej i glebowej, ale jeszcze nie rekompensuje suszy hydrologicznej (niski poziom Wisły) ani (tym bardziej) hydrogeologicznej (spadek poziomu wód podziemnych) w regionie środkowego Mazowsza.

Barometr średni miesięczny do poziomu morza sprowadzony wyniósł 1016,7 hPa, czyli powyżej średniej wieloletniej 1981-2010 (o 1,5 hPa). W pierwszej połowie miesiąca dominowały układy niżowe, w drugiej – wyże. Stosunkowo wysoka wartość średniego ciśnienia wynika z faktu, że nie spadało gwałtownie do nadzwyczajnie niskich poziomów; dlatego maj nie wyróżnił się gwałtownymi wichurami, z wyjątkiem nocy 11-12 (niż „Cordula”; ciśnienie atmosferyczne spadło wtedy poniżej 1000 hPa; jednak nawet wtedy wiatr w porywach nie przekroczył 70 km/h). Atoli silne wiatry były dość częste (o czym dalej). Ciśnienie sięgnęło najwyżej dnia 27 (1030,1 hPa, tak wysokiego nie było w maju od roku 2011). Najniższe 12 (998,9 hPa). Spadki ciśnienia poniżej 1000 hPa nie zdarzają się w maju często (poprzednio w 2016 roku).

Średnia temperatura albo ciepłostan miesiąca to 11,9ºC, czyli o 2,5 stopni poniżej średniej wieloletniej (1981-2010). W moje klasyfikacji znalazł się w szufladce „chłodny”. Średnia Tmax wyniosła 17,1°C, Tmin 6,7°C.

Najcieplejszym dniem był 11, którego średni ciepłostan 19,6ºC; najchłodniejszy zaś… dzień następny, czyli 12 (6,0ºC). Maximum absolutne 25,4ºC (11), minimum 1,0ºC (12 nad ranem). A więc w Warszawie ostatecznie nie było w maju przymrozku na standardowej wysokości 2 metrów nad gruntem, mimo, że w medialnych prognozach pogody wielokrotnie warszawiaków straszono, że groźne przymrozki są nieuchronne. Część ciepłolubnych komentatorów sieciowych wyrażała zdziwienie, że w maju nie pojawił się upał (30 stopni i więcej); oni zapominają, że upał w maju jest w Warszawie rzadkim zjawiskiem, nawet pomimo ocieplenia klimatu. Ostatnio pojawił się tutaj w tym miesiącu w roku 2018, ale wcześniej znacznie dawniej, bo w latach 2012 i 2007. Zresztą, to samo dotyczy majowych (nieprzygruntowych) przymrozków; w XXI wieku odnotowano je w maju na oficjalnej stacji stołecznej tylko w latach 2007, 2011, 2014 i 2017. Czyli, w najbardziej typowym maju przymrozków tutaj nie ma. Co nie przeszkadza dziennikarzom corocznie straszyć nas nimi (i ich katastrofalnymi skutkami dla upraw i wszelkiej roślinności), gdy tylko nadchodzą osławieni „zimni ogrodnicy” i „zimna Zośka” (12-15 maja).

Wilgotność względna średnia miesięczna – biorąc 100 za maximum, czyli zupełne nasycenie powietrza parą wodną – wyniosła 66,0%, czyli, o dziwo, 2,2 punktów procentowych poniżej normalnej z okresu referencyjnego 1981-2010. To może zaskakiwać, skoro maj był tak chłodny. Jest to ewidentnym dowodem, że mimo stosunkowo niskich temperatur, wilgoci w powietrzu było ogólnie mało w stosunku do tego, ile jej w typowych warszawskich warunkach powinno być. Tym bardziej, że – jak wiadomo – chłodne powietrze może pomieścić mniej pary wodnej, niż powietrze cieplejsze. Najwilgotniejszym dniem był 1 (85,1%), najsuchszym 21 (50,7%).

Stan nieba: dni całkiem/prawie bezchmurnych 1, pogodnych 7, umiarkowanie chmurnych 15, chmurnych 8, całkowicie zachmurzonych – podobnie jak w kwietniu – nie było. Średnie zachmurzenie nieba wyniosło 63%, co pokazuje, że maj roku bieżącego był bardziej chmurny niż przeciętnie (56%). Usłonecznienie było skromne (159,5 godzin, tj. 70% normalnego), do tego dużo mniejsze niż w kwietniu, a jednak wyższe niż w maju roku 2019.

Suma opadu atmosferycznego (z deszczu) w maju wyniosła 67,3 mm, czyli wyraźnie wyższa od przeciętnej (54,6 mm), jednak zdarzało się w maju dużo więcej. Nie było mowy o żadnych powodziach czy choćby podtopieniach w Warszawie, mimo, że takowe zapowiadano w mediach (gdy tylko zbliżały się niże, osobliwie czarnomorski „Isolde” 30-31). Dni z mierzalnym opadem (min. 0,1 mm) było 14, czyli tylko 2 więcej niż przeciętnie, co nie pasuje do obrazu bardzo deszczowego maja. Co ciekawe, nie było żadnego dnia z wiosenną burzą z grzmotami, tak charakterystycznego dla maja (przeciętnie w miesiącu jest ich 5). To tym dziwniejsze, że grzmoty w tym roku słyszano w stolicy w lutym i marcu. Ostatnio maj bez grzmotów wydarzył się tu w roku… 1987.

Raz w tym miesiącu pojawiły się na chwilę płatki śniegu (rano 12), jednak nie utworzył się nawet ślad pokrywy śniegu na ziemi, mimo, że w mediach ją zapowiadano. W niektórych innych rejonach kraju była (np. na Mazurach), ale w Warszawie nie. 25-ego w godzinach popołudniowych, podczas krótkiego acz dość gwałtownego szkwału, padał drobny grad.

Średnia prędkość wiatru (13,8 km/h) była nieco większa od normalnej (13,2 km/h dla okresu 1981-2010). Jednak głównie jest to wynikiem dość silnych, ale stałych, niezbyt porywistych wiatrów w ostatnim tygodniu miesiąca. Klasyczny, frontalny wicher z deszczem spowodowany gwałtowną zmianą sytuacji barycznej wystąpił tylko wieczorem 11-ego maja, był to wpływ niżu skandynawskiego „Cordula”. Jedynym naprawdę nieprzeciętnym wydarzeniem tego miesiąca był potężny i bardzo szybki spadek temperatury, spowodowany przejściem frontu tegoż układu barycznego. 11-ego wczesnym popołudniem temperatura na Okęciu przekroczyła 25°C (a w samym mieście nawet dochodziła do 27°C), gdy nad ranem następnego dnia był tu już tylko 1 stopień Celsjusza. W dzień było regularne lato, a następnego dnia nad ranem na chwilę zawitała zima (w powietrzu na moment pojawiły się płatki śniegu, jako się rzekło). Aż tak silne i szybkie zmiany temperatury są w Warszawie znacznie rzadsze i słabiej wyrażone, niż w niektórych regionach USA i Kanady. Mówi się, że klimat Polski jest „klimatem umiarkowanym o nieumiarkowanych wahaniach”, ale to kwestia względna.

Maj zdominowały wiatry z sektora zachodniego, tylko w ostatnim tygodniu – północnego. Wiatry południowe, które mogłyby przynosić cieplejszą pogodę, prawie się nie pojawiały. Charakterystycznym zjawiskiem tegorocznego maja były dość silne wiatry z kierunków północnych które były chłodne, lecz także stosunkowo suche. Niestety, ułatwiały szybkie osuszanie środowiska, nawilgoconego po deszczach w dniach 23-25 i 30 maja. Nie jest to czymś korzystnym w sytuacji wielomesięcznego deficytu wilgoci na Mazowszu, zwłaszcza o tej porze roku.

Maj nie zaznaczył się istotnymi mgłami w stolicy. I tu powraca jako przyczyna ta wspomniana, relatywnie niska wilgotność powietrza.

Średni stan wody w Wiśle w punkcie pomiarowym Bulwary o godz. 6:00 był bardzo niski (71 cm), prawie identyczny jak w kwietniu, mimo znacznie wyższych opadów. Co dowodzi, że w regionie warszawskim susza hydrologiczna (niskie stany wód powierzchniowych) trwała w najlepsze, niestety. W okresie, dla którego dokonałem obliczeń (1991-2020) tak niskiego całomiesięcznego stanu średniego nie było w maju ani razu. Najwyższa woda była w dniu 13 (94 cm), najniższa 1 (46 cm). Aby unaocznić jak mało to jest wody, przypomnijmy, że stan ostrzegawczy (przed powodzią) na odcinku warszawskim wynosi… 600 cm.

Tegoroczny maj w aspekcie termiczno-opadowym jest nader podobny do swoich poprzedników z lat 1818, 1830, 1952, 2004.

VarsoviaKlimat.pl

*****

(Obliczenia parametrów meteorologicznych dokonane przez autora na jego odpowiedzialność na podstawie danych obserwacyjnych IMGW-PIB ze stacji meteorologicznej na lotnisku międzynarodowym Okęcie i innych źródeł, a także obserwacji własnych. Obliczone parametry mogą się różnić od wartości oficjalnie publikowanych przez IMGW-PIB).