W ostatnich tygodniach media są pełne informacji i komentarzy alarmujących o „wyjątkowej” a nawet „niespotykanej” (jak w komunikacie IMGW) pogodzie tegorocznego lutego. Chodzi o aurę określaną jako „dynamiczna” czy „niebezpieczna”, czego czołowym przejawem mają być niezwykłe wichury, będące – jak się twierdzi – skutkiem zmiany klimatycznej, prowadzącej do nasilania się zjawisk ekstremalnych.
Czy w Warszawie tegoroczny luty jest rzeczywiście tak wietrzny, jak nigdy dotąd? Sprawdźmy to za pomocą trzech kryteriów: średniej prędkości wiatru w miesiącu, liczby dni w lutym z silnym wiatrem (średnio ≥ 25,0 km/h) oraz najsilniejszego w danym roku porywu wiatru (km/h).
W okresie 1-24 lutego 2022 roku, średnia prędkość wiatru w Warszawie (dane stacji Okęcie, według mojego obliczenia) wynosi 15,3 km/h. To jest wartość wyższa od normalnej dla 30-lecia 1991-2020 tylko o 0,4 km/h. Skąd więc tyle alarmistycznych komentarzy? Być może stąd, że ludzka pamięć jest krótka. Tegoroczny luty może się okazać najbardziej wietrznym od 2011 roku. Jednak poniższy wykres wskazuje, że przed rokiem 2011 nie brakowało u nas lutych bardziej (a czasem dużo bardziej) wietrznych od tegorocznego. Wielu komentatorów o tym nie pamięta, a ci najmłodsi często nie wiedzą.
Dane: IMGW/Ogimet.
Ale może powyższy parametr nie mówi wszystkiego? Słyszymy wciąż, że dni z wichrem jest w tym roku nadzwyczajnie wiele w lutym. Czy rzeczywiście? Przyjąłem dolną granicę średniej dobowej prędkości wiatru 25 km/h, dla dni z silnym/bardzo silnym wiatrem. Zobaczmy, ile ich było w lutym od 1972 roku.
Dane: IMGW/Ogimet.
Do tej pory w lutym 2022 roku były 2 takie dni w Warszawie. Jak widać, to nic szczególnego. W rzeczy samej, to niewiele w kontekście całego okresu od połowy XX wieku. Zwraca uwagę nie to, że w tegorocznym lutym pojawiły się dni z silnym wiatrem, tylko to, że w ostatnich latach ich liczba dramatycznie spadła. W latach 2016-2021 takich dni nie było w lutym w ogóle!
A może trzeci parametr uzasadni alarmistyczne doniesienia? Ktoś może powiedzieć, no tak, średnie wartości wiatru nie imponują, ale za to jego huraganowe porywy w Warszawie są niesłychaną anomalią, dowodem na to, że wichry i huragany będą coraz częstsze wraz z ociepleniem klimatu. Faktycznie tak jest? Poniższy wykres najsilniejszych (w ciągu danego roku) porywów wiatru wskazuje, że i w tej kategorii do tej pory w tegorocznym lutym nic „niespotykanego” się nie wydarzyło w Warszawie. Najsilniejszy poryw nie przekroczył 100 km/h (wg wstępnych danych), podczas gdy w przeszłości zdarzało się to wielokrotnie. Także w zakresie tego parametru jest zauważalna tendencja zniżkowa (choć słabiej zaznaczona niż w poprzednich dwóch analizowanych parametrach). W roku bieżącym tak silny poryw wiatru zdarzył się po raz pierwszy od 2009 roku.
Dane: IMGW/Tutiempo.
Głównym argumentem mającym uzasadniać rzekomo „niespotykane” wiatry i skoki ciśnienia jest ocieplenie klimatyczne, a ściślej mówiąc, większa ilość energii cieplnej zawartej w coraz mocniej ogrzanych wodach oceanu. Ktoś ostatnio napisał, że „dodatkowym” impulsem do huraganów jest związany z tymże ogrzaniem większy kontrast temperatury powietrza między umiarkowanymi a podbiegunowymi szerokościami geograficznymi, co ma stanowić dodatkowy „motor” napędzający aktywne układy niżowe nad Europę, w tym nad Polskę.
Ta argumentacja ma jeden podstawowy słaby punkt. Atlantyk jest coraz cieplejszy, to prawda. A jednak w procesie zmiany klimatycznej wysokie szerokości geograficzne ogrzewają się szybciej niż niższe, o czym świadczą wyniki pomiarów temperatury powietrza. Skutkiem tego różnica temperatur np. między Arktyką a Europą Środkową (w uśrednieniu) nie rośnie, tylko maleje. To jest zapewne przyczyną (czy jedną z przyczyn) spadkowej od szeregu lat tendencji prędkości wiatru w Warszawie. I odwrotnie: jeśli przyjmiemy że ów kontrast temperatur rośnie, to jak wytłumaczyć, że wieje słabiej niż kiedyś?
Na potwierdzenie tezy o niesłychanie ekstremalnych wiatrach, orkanach, huraganach itp. masowo używa się „ostatecznego” argumentu: obrazu szkód, zniszczeń i ludzkich ofiar niedawnych wichur. Zazwyczaj z komentarzem, że „dawniej tak źle nigdy nie było”. Cóż można na to odpowiedzieć? To prawda, że dawniej tak wiele gospodarstw na wsi i lokali w miastach nie bywało pozbawionych prądu skutkiem wichur. Dlaczego? Być może dlatego, że nie było powszechnej elektryfikacji. Jest też prawdą, że drzewa na przewracały się tak często na zaparkowane i jadące pojazdy. Może dlatego, że pojazdów było dużo mniej? Obecnie w miastach samochody stoją pod niemal każdym drzewem poza parkami i skwerami. Jest też prawdą, że dawniej nie było takiej masy błyskawicznych doniesień tak tekstowych, jak i obrazowych na temat szkód spowodowanych przez „orkany”. Bo nie było huraganów i wichur? A może dlatego, że nie było smartfonów umożliwiających błyskawiczny przekaz tekstu i obrazu każdemu, kto trzyma w ręku to wygodne urządzenie? Czy w XIX i XX stuleciach każdy mógł natychmiast filmować otoczenie w kolorze i wysokiej rozdzielczości, palcem naciskając parę razy ekran małego urządzenia noszonego w kieszeni? Kiedyś – może niektórym trudno w to uwierzyć – w ogóle nie było internetu. A jeszcze wcześniej – to już musi być szok dla wielu – nie było nawet telewizji. A jeszcze dawniej – do końca XIX wieku – nie było filmu (obrazującego ruch), a do jego początków – nawet fotografii. A teraz? Gdy w przysłowiowej Koziej Wólce wiatr zerwie dach ze stodoły, to w przeciągu kilku minut cała Polska to dokładnie obejrzy.
W pierwszym okresie historycznym pogody warszawskiej który badam, jedynym środkiem w miarę szybkiego, zbiorowego przekazu informacji była prasa. Cofając się w przeszłość – coraz uboższa w zakres treści, mniej tytułów, coraz mniej dostępna, z coraz wolniejszym obiegiem informacji i węższym ich zakresem. Inne niż prasa źródła pisane też są niekiedy użyteczne, np. pamiętniki. Można więc nawet dla tego dawnego okresu historycznego znaleźć w tych źródłach sporo informacji o pogodzie i klimacie. W okresie nieco późniejszym pojawiają się też stopniowo to tu, to tam, oficjalne raporty z obserwacji pogody w obserwatoriach, na posterunkach i stacjach. Stopniowo coraz bardziej precyzyjne i o szerszym zakresie parametrów. Czy nie było wtedy huraganów, orkanów, wichrów, burz? Były. Ale o wielu z nich nie zachowała się pamięć, bo ich nie zapisano albo zapisy się nie zachowały. Już nie mówiąc o obrazach czy filmach. Jednak te skromne środki przekazu wystarczają, aby móc spojrzeć daleko w przeszłość w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, czy obecna aura to „coś nowego”. Na niniejszym blogu będą się pojawiać wyniki takich poszukiwań dowodzące, że gwałtowne wichury i burze nie są w Warszawie nowym zjawiskiem.
VarsoviaKlimat.pl
*****
(Obliczenia uśrednionych parametrów meteorologicznych dokonane przez autora na jego odpowiedzialność, na podstawie danych obserwacyjnych IMGW-PiB ze stacji meteorologicznej na lotnisku międzynarodowym Okęcie i innych źródeł, a także obserwacji własnych. Obliczone parametry mogą się niekiedy nieznacznie różnić od wartości oficjalnie publikowanych przez IMiGW-PIB).