Pogodę podczas tegorocznych świąt bożonarodzeniowych mieliśmy w stolicy łagodną, bezśnieżną, bez mrozu nawet w nocy. Zamiast tego wszystkiego, solidnie popadał deszcz. I jak zawsze w takiej czy podobnej sytuacji, z wielu stron rozlegają się głosy rozczarowania: kiedy wreszcie będą święta „prawdziwe”, czyli ze szczypiącym w policzki mrozem, z potężnymi zaspami śnieżnymi po których suną kuligi, jak z bajowych obrazków z Mikołajem na saniach z reniferami? Przecież – jak często ci stęsknieni za takim obrazem podkreślają – „kiedyś” wszystkie, a w każdym razie większość Świąt w Warszawie tak właśnie wyglądała. Ostry mróz i mnóstwo skrzypiącego pod nogami śniegu…
Ale czy na pewno? Popatrzmy na statystyki historyczne. W XXI wieku, czyli w okresie 2001-2018, aż w 11 przypadkach święta Bożego Narodzenia nie miały żadnej pełnej pokrywy śnieżnej (przynajmniej 1 cm) w żadnym z trzech dni (wliczając Wigilię, czyli 24-26 grudnia). Czyli 61%. Może powie ktoś, że obecne stulecie to czas nasilonego ocieplenia klimatu, więc może dawniej było lepiej?
W okresie 1971-2000, w 20-stu przypadkach (na 30) w święta śniegu nie było na ziemi w żadnym dniu. Czyli w 66%. Podobnie jak w obecnym stuleciu, a nawet jeszcze trochę gorzej. No dobrze, powie ktoś, ale trzeba sięgnąć jeszcze dalej w przeszłość. A więc okres 1951-1970: tutaj jest faktycznie lepiej, bo bezśnieżnych świąt było 7 na 20, czyli 35%. Główna zasługa dla tego wyniku przynależy stosunkowo zimnej zimowo dekadzie 1961-1970, w której tylko święta BN roczników 1965 i 1967 były pozbawione pokrywy śnieżnej w Warszawie. Tak daleko w czasie trzeba się cofnąć, by dostrzec większościowy udział „białych” świąt Bożego Narodzenia. Nie od kilku czy kilkunastu lat, lecz od pół wieku takie święta pozostają w zdecydowanej mniejszości.
Na razie nic nie wskazuje, aby się to miało zmienić. Można powiedzieć więcej: święta całkowicie lub prawie pozbawione śniegu należy traktować w Warszawie jako normalne, czy jak kto woli – typowe. Śnieg w święta BN jest tylko „gościem”, który odwiedza nas od czasu do czasu, ale najczęściej jest nieobecny.
Wielu warszawiakom ciężko się z tym pogodzić. Przykładowo, w felietonie pt. „Piękna wiosna tej zimy”, opublikowanym w „Gazecie Wyborczej” („Tygodnik Warszawa”) z 27/12/2019, Mateusz Kowalik napisał: „Najlepszym prezentem na święta byłby śnieg. W świąteczny poranek pragnąłbym wyjrzeć za okno i zobaczyć miasto pod białym puchem”.
Poniżej wykres, który ukazuje wysokości pokrywy śnieżnej w Warszawie w dniu 25 grudnia w latach 1951-2019.
*Wg pomiaru porannego.
Jak widać, już od niemal pół wieku w poranek bożonarodzeniowy „białego puchu” w stolicy najczęściej nie ma. Okres o zdecydowanej przewadze dni bezśnieżnych zaczyna się od roku 1971.
Źródła danych: IMiGW-PIB, Ogimet.com, obliczenia własne.